wtorek, 24 marca 2015

Ocena #031

Oceniająca: Carolle
Autor: Rozalinda




Pierwsze wrażenie 21/24
Pierwsze wrażenie, jakie wywiera na mnie ogół bloga, jest naprawdę całkiem niezłe. Już od razu jestem w stanie stwierdzić, że kolorystyka nie gryzie się i wpada w moje kanony piękna, a sam wygląd strony jest przejrzysty. Odczuwam też pewnego rodzaju słodkość — nie tylko w barwach, ale i w kursorze o kształcie serca. Dziewczyna z nagłówka to Lucy Hale, aktorka, którą znam z m. in. serialu „Słodkie kłamstewka”. Po jej prawej stronie zauważam Caluma Hooda, jednego z członków zespołu 5 Seconds Of Summer, którzy również nie są mi obcy. Przez wszystkie te szczegóły czuję się, jakbym była w domu, dzięki czemu wzrasta moja chęć do przeczytania Say Something.
Nie zauważam nic, co mogłoby kategorycznie odrzucić mnie od tego bloga. Wydaje się raczej ciepły i zachęcający; właśnie tak go odbieram.
Jestem jednak ciekawa, co autorka uważa za najbardziej „swoje” — oczywiście oprócz treści — na Say Something. Zapewne wymyśliła tytuł dla swojego opowiadania, choć nie mogę na razie stwierdzić, jakie ma on odzwierciedlenie w samym utworze. „Say something” tłumaczy się na polski jako „powiedz coś”, co — tak szczerze mówiąc — może znaczyć wszystko. Najbardziej kojarzy mi się z kłótnią dwóch osób: właśnie zapada niezręczna cisza, aż w końcu jedno z nich błagalnymi słowami nalega, aby jego przyjaciel/partner/rodzic/ktokolwiek inny „powiedział coś, cokolwiek”. Może jednak wcale nie chodziło o kłótnię, a piosenkę! Nie znam na pamięć słów z utworów 5sos, ale to może być to. Albo „Say something” z repertuaru Christiny Aguilery i A Great Big World, wykorzystanej w soundtracku filmu „Zostań, jeśli kochasz”.
Jakąś oryginalność tu widzę — chociażby w tytule. Say Something. Takie proste, a jednak przekonuję się, że może służyć za nazwę dla czegoś większego.
W oczy rzucają się przede wszystkim postacie na nagłówku; to dlatego wspomniałam o nich już na samym początku. Mogę jeszcze dodać, że gdy zjeżdżam w dół strony, mój wzrok rozpraszają te wszystkie gify i obrazki. Dobrze, że autorka ograniczyła się chociaż do dodawania ich jedynie pod koniec postów, kiedy przychodzi czas na jej przemowę i zakończenie. W treści rozdziałów przeszkadzałyby o wiele bardziej.


Grafika 17/23
Jeśli w „Pierwszym wrażeniu” wspomniałam o szablonie i wypowiedziałam się o nim pozytywnie, znaczy to, że w jakiś sposób naprawdę do mnie trafił. Grafika Say Somehing przemawia do mnie głównie za pomocą swojej kolorystyki — pastelowe odcienie różu, fioletu i błękitu świetnie ze sobą współgrają, a blog od razu staje się łatwiejszy do przyjęcia.
Już od pierwszego zerknięcia zauważam, iż szablon wykonała KATH, ponieważ jej nick został przyszpilony do róży po prawej stronie nagłówka i naprawdę mocno go widać. Według mnie, tego typu podpisy niszczą pracę — jakby nie mogły być mniej widoczne. To tak jakbym ja w połowie oceny napisała, że „tę ocenę napisała CAROLLE”.
Wygląd bloga jest powiązany z jego treścią. W szczególności chodzi mi o postacie Lucy i Caluma, którzy pojawiają się w opowiadaniu Say Something jako główni bohaterowie — Camille i Calum.
Po lewej stronie, dokładniej w lewej kolumnie, mogę zauważyć kilka dodatków, jednak prześlizguję po nich jedynie szybkim spojrzeniem — są to zwykłe, najzwyklejsze dodatki. Za coś ciekawszego mogę chyba uznać jedynie okładkę Say Something, która ukrywa pod sobą link prowadzący do opowiadania na Wattpadzie. Sama okładka jest naprawdę niezła.
Kolor czcionki da się odczytać, choć niektórych może razić po oczach. Jest trochę za jasna, jeśli mam ją porównać chociażby z tytułami postów, które, rzecz jasna, prezentują się na fiołkowym (bo to fiołkowy, prawda?) tle o wiele lepiej. Wygląd praktycznie nie przeszkadza mi w czytaniu, kolorystyka — już przeze mnie wspomniana — była strzałem w dziesiątkę. Większość dodatków jest raczej przejrzysta, chociaż przeszkadza mi odcień buttonu do szabloniarni (tak samo jak i gifów/filmików/obrazków w postach).
Na nagłówku potrafię wyróżnić Lucy, Caluma, róże oraz schody. Reszta tworzy ciekawą plątaninę barw, której nie potrafię rozszyfrować, a mimo wszystko intryguje mnie. Po prawej stronie można zauważyć napis „Just Say Something”, który jest małym rozwinięciem tytułu opowiadania. Jedyne, co mi się w nim nie podoba, to to, że „Just Say” i „Something” napisane zostały innymi czcionkami, a jedna do drugiej naprawdę nie pasuje.
Blog nie jest przepełniony dodatkami. Żeby te, które znajdują się w lewej kolumnie, wyglądały zgrabniej, wypadałoby podszlifować CSS-a — na przykład oddzielić od siebie poszczególnie gadżety kreskami.


Treść 31/92
*Fabuła/Akcja 9/28
Początek opowiadania był dla mnie bardzo trudny do przebrnięcia. Co chwilę wpadałam na zdania niemające żadnego sensu lub niezgodności, zupełnie takie jak te:
— [Prolog] Cami weszła w Caluma (dowiadujemy się potem, że Cal specjalnie zastawił jej drogę), upadła na chodnik i upuściła książkę od historii, która znalazła się w błotnistej kałuży; chwilę potem Cami zaczęła płakać. — Naprawdę? Płakała tylko dlatego, że zniszczyła sobie książkę od historii? Rozumiem, że kochała książki i było jej szkoda tego biednego, ubłoconego egzemplarza, ale to tylko książka od historii!
— [Rozdział 1] […]czarną koszulkę na ramkach przyozdobioną błyszczącymi cekinami. — Jakie ramki? Koszulki mają ramki?
— [Rozdział 1] Cami spotkała Caluma w klubie w tym samym dniu, w którym na niego wpadła lub następnego, a gdy zagadał do niej, ta potraktowała go jako całkowicie obcego jej mężczyznę, mówiąc, że naprawdę go nie pamięta. — Można nie mieć pamięci do twarzy, ale chyba wiemy, z kim rozmawialiśmy przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.
Wątków w opowiadaniu jest dość dużo, lecz — mimo wielkich nadziei po „Pierwszym wrażeniu” — okazują się one całkowicie rutynowe i po prostu nudne. Nie dzieje się nic ciekawego, akcja pędzi tak szybko, jakby gonił ją lampart, a wypowiedzi i zachowania bohaterów zdają się być sztuczne i bezsensowne. Jednym z przykładów, które mogę zaserwować, aby potwierdzić moje zdanie, jest jedna akcja z początkowych rozdziałów: Sara mówi Cami, że powinna dać szansę Calumowi, ponieważ jest dobrym chłopakiem; sama zastrzega, że naprawdę zależy jej na Camille, i nigdy nie zeswatałaby jej z kimś, kto by na nią nie zasługiwał. Po tej wypowiedzi, mającej w rzeczywistości dwa lub trzy zdania, Cami zaczyna płakać (znowu). Dodatkowym wnioskiem, który mogę z tego zdarzenia wyciągnąć, jest fakt, że Camille Smile została przedstawiona w opowiadaniu jako dziewczyna niestabilna psychicznie.
Akcja nie stoi w miejscu, ponieważ zwyczajnie nie ma na to czasu — pędzi jak szalona, pomijając wiele ważnych wątków, które można byłoby rozwinąć lepiej i ciekawiej.
Nie sądzę, żeby przez wydarzenia przeplatał się jakiś schemat, ale na pewno nie są to wątki interesujące czy zachęcające do dalszego czytania. Kolejny tani romans, na który się natykam.
Chyba jedynym plusem jest to, że fabuła bloga trzyma się jego tematyki. Say Something, przedstawione mi jako fan fiction o zespole 5 Seconds Of Summer, naprawdę się nim okazuje.
Treść opowiadania była dla mnie największym zaskoczeniem, pobijającym wszystko inne na kolana. Liczyłam na coś naprawdę dobrego, a dostałam banalne, typowe opowiadanie o przypadkowej miłości członka słynnego zespołu z normalną dziewczyną, w dodatku pisane przez nikogo innego niż fankę.

*Świat Przedstawiony 8/20
W Say Something Rozalinda przedstawiła jedynie te najważniejsze postaci: Camille, Caluma i jego zespół, Sarę oraz Simona. Okazyjnie pojawiali się też nauczyciele, Mali, One Direction czy rodzice Caluma. Mimo całych trzynastu rozdziałów (i prologu), kończę opowiadanie w uczuciem, jakbym była całkiem świeża i nowa w jego środowisku. Nie mam pojęcia, jacy są rodzice Caluma (choć coś mi mówi, że po prostu mili) czy Simon (oprócz tego, że zazdrosny i agresywny). Przedstawienie postaci nie jest na pewno jedną z silniejszych stron opowiadania.
Camille Smile jest siedemnastoletnią dziewczyną, która mieszka w jednym w londyńskich internatów, uczy się w szkole i wiedzie normalne życie. Często wzrusza się i płacze, jest niezdarna, nieśmiała, ale pewna siebie. Nie pozwoli sobą rządzić, łatwo wzburza się i frustruje, czasami również przeklina. Jest zakochana w muzyce — potrafi grać na pianinie — jak i również w książkach, nie tyle co w czytaniu, a po prostu papierowych egzemplarzach wszystkiego. Gdy spotyka na swej drodze Caluma, nie jest chętna do utrzymywania z nim kontaktu — ciągle kryje w sobie wspomnienie z dawnych czasów, kiedy nakryła swojego byłego chłopaka, Harry’ego, z inną dziewczyną. W końcu ulega urokowi Hooda i zakochuje się w jego „czekoladowych (jak opisuje autorka) tęczówkach”.
Calum Hood, członek zespołu 5 Seconds Of Summer. Przeprowadził się z rodzicami do Londynu, opuszczając Sydney, w którym się wychował, z powodu pracy swojego ojca. Zawadiacki, pewny siebie i urokliwy podrywacz, który również potrafi stać się troskliwym, romantycznym i pełnym pozytywnej energii chłopakiem. Przez dwa lata obserwował Cami, codziennie mijającą go o tej samej godzinie na ulicy, jednak ona nigdy go nie dostrzegała. W końcu zainicjował ich zderzenie na chodniku, tym samym doprowadzając do upadku dziewczyny i stracenia jej ulubionej książki od historii. Po jakimś czasie zapoznaje swoją wybrankę (którą Cami staje się po jednym lub dwóch spotkaniach z nim) z przyjaciółmi z zespołu, gdy we dwójkę lecą do Sydney. W rodzinnym mieście Calum pokazuje się z jej innej strony — jako rockowiec, muzyk i basista.
Czas akcji jest dość wyraźnie przedstawiony, choć przerwy między rozdziałami uniemożliwiają czasami jego rozpoznanie. Były momenty, kiedy obstawiałam, ile czasu musiało minąć od zdarzeń z poprzedniej notki. Osobiście radzę tego nie zaniedbywać — jeśli decydujemy się, aby czas akcji przedstawiać naprawdę dokładnie, nie możemy już o nim zapominać aż do samego końca.
Treść zawiera dość sporo opisów, i mimo że nie wszystkie z nich są perfekcyjnie, to tak wyglądają — szczególnie na tle dialogów. Z opisami miejsc czy sytuacji nie było problemów (zresztą dużo akcji zostało pominiętych, np. przedstawiono tylko wejście i wyjście z koncertu One Direction, a jego przebieg usunięto), jednak sądzę, że trzeba bardziej przyłożyć się do postaci. Gdyby nie gify przedstawiające bohaterów, wiedziałabym tylko, że Cami na brązowe, falowane włosy, a moja wiedza o jej wyglądzie zewnętrznym na tym szczególe właśnie by się kończyła.

*Styl/Dialogi 13/37
Nie jestem pewna, czy napisanie Say Something było aby na pewno dobrym pomysłem. Nie potrafię dostrzec praktycznie żadnych zalet tej opowieści, co zresztą widać po mojej punktacji. Po prostu kolejne, zwyczajne fan fiction.
Nie było praktycznie żadnych nieprzewidywalnych zwrotów akcji ani wątków, które mogłyby wzbudzić większe zainteresowanie czytelnika. Jak na ten czas, myślę, że każdy potencjalny odbiorca zniechęci się opowieścią już po dwóch, trzech rozdziałach.
Tak bardzo jak chciałam wciągnąć się w Say Something, tak tego nie zrobiłam. Jestem naprawdę rozczarowana! Widać nie mogę oceniać książki po okładce — a w tym wypadku naprawdę szkoda, że nie mogę, prawda?
Styl autorki jest przeciętny, używa tak oklepanych słów jak „fajny”, czasami jej zdań nie da się rozszyfrować. Zasób słownictwa nie zwalił mnie z nóg, ale również nie było nagannie — w każdym razie ani razu po słownik nie sięgnęłam.
Przechodząc do dialogów, muszę przyznać, że są one jedną z najgorszych części opowiadania. Sztywne i sztuczne — takie właśnie mi się wydały. Poza tym każdy został napisany niepoprawnie, co dodatkowo odebrało im uroku, kiedy czytałam.
Występuje narracja pierwszoosoba z perspektywy Camille, rzadziej Caluma, a raz nawet Sary.  Wydaje się być ona dobrze dobrana do treści Say Something.
Jeśli mam być szczera (a muszę), powiem, że nie czytało mi się zbyt przyjemnie. Błędy, banalna fabuła, sztuczne dialogi. Jedna wielka katastrofa! Widzę światełko dla Say Something, ale Rozalinda musi postarać się, aby naprawdę je wydobyć. Wystarczy trochę więcej pracy i od razu zauważymy efekty!

*Oryginalność 1/7
Aby skomentować oryginalność autorki pozytywnie, muszę wytężyć mój umysł i sięgnąć po jeden, jedyny wątek Say Something, który szczerze mi się spodobał. Mam na myśli oczywiście wyjście do Sydney Opera House, kiedy to Calum wziął Camille na scenę. Tak, to było pomysłowe i trafiło w samą dziesiątkę. O reszcie opowiadania nie potrafię powiedzieć nic podobnego. Typowy romans, o ile romans; bohaterowie są w związku już po czwartym rozdziale, mimo że nie poznali się nawet zbyt dobrze! Każdy wątek był zwyczajny, nudził mnie lub sprawiał, że chciałam wyjść z tej strony jak najszybciej. Nic mnie nie zaciekawiło, co, w pewnym sensie, jest dla mnie totalnym szokiem — zapowiadało się przecież tak dobrze!
Pomysł na Say Something okazał się banalny i niedopracowany. Nawet tytuł stracił znaczenie przy treści utworu, stał się po prostu nudny. Skłamałabym, mówiąc, że Rozalinda mnie nie zawiodła.


Poprawność 11,5/50
Błędów jest naprawdę bardzo dużo. Trudno było mi znaleźć w stu procentach poprawne zdania, zwracając szczególną uwagę na interpunkcję. Z ortografią jest trochę lepiej niż z interpunkcją, ale spotkane przeze mnie błędy są po prostu absurdalne — kto na poziomie choćby przedostatniej lub ostatniej klasy podstawówki pisze, „że ktoś mu pomoRZe”? Literówek wcale nie jest mniej.
Czymś, co ciężko mi przyznać, jest to, że patrząc na prolog/rozdział pierwszy i rozdział trzynasty, nie zauważam różnicy pod względem natężenia błędów. Gorzej nie jest, ale lepiej również, choć obserwuję okres około ośmiu miesięcy!
Błędy są naprawdę widoczne i psują jakość czytania, pozbawiając — już i tak wybrakowanej treści — dodatkowego uroku. Mogę nawet powiedzieć, że te pomyłki aż rażą moje oczy.
Jeśli chodzi o ortografię, autorka ma problem z partykułą „nie” — nie zawsze wie, czy wyraz pisać z „nie” razem, czy może oddzielnie. Z interpunkcją jest trochę gorzej. Radzę powtórzyć sobie zasady pisania przecinków — przede wszystkim — przed „ale” oraz przed imiesłowami. Przydałoby się zerknąć również na poprawny zapis dialogów, ponieważ, niestety, leżą one całkowicie i tylko wołają o pomoc.

*Ortografia 9/15
Prolog
[…]że mi nie pomorze i pędem ruszyłam do internatu. = zraniłaś język polski, pisząc „pomoże” przez „rz”

Rozdział 1
Czuję się taki bezradny kiedy widzę jej ciemno zielone[…] = „ciemnozielone”

Rozdział 11
[…]moim oczom ukazała się nie wielka łazienka. = „niewielka”

Rozdział 12
Posłałam spojrzenie trójce osobników stojącej w drzwiach. = [osobników – jakich?] „stojących”
Nie chcę być nie miły ale wypad. = „niemiły”
Nie jeden zawodowy muzyk[…] = „niejeden”

*Interpunkcja 0/10
Prolog
Kocham to miasto całym sercem, to poniekąd mój dom ale pogoda bywa dobijająca. = przecinek przed „ale”
Przystanęłam na chwilę przy witrynie sklepowej oglądając sukienki. = przecinek przed „oglądając”
Jeszcze nie miną tydzień od ostatniej wizyty u niej ale już tęsknię. = przecinek przed „ale”, choć lepiej brzmiałoby „a ja już tęsknię”, oczywiście z przecinkiem przed „a”
Przymknęłam oczy przypominając sobie słodką[…] = przecinek przed „przypominając”
Szybko odgoniłam tę myśl wiedząc[…] = przecinek przed „wiedząc”
Pod wpływem uderzenia wylądowałam na ziemi obijając sobie tyłek. = przecinek przed „obijając”
Już byłam gotowa skorzystać z pomocy kiedy kątem oka zauważyłam moje nowe książki leżące w kałuży brudnej deszczówki zmieszanej ze śniegiem. = przecinek przed „kiedy”
To pikuś ale ucierpiała moja duma. = przecinek przed „ale”
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale zrezygnowałam. = przecinki przed „żeby” oraz „ale”
Oczywiście jakżeby inaczej mój „kolega” miał ten sam pomysł. = przecinek przed „jakżeby” i po „inaczej”
[…]bąknął kiedy próbowałam go wyminąć. = przecinek przed „kiedy”
- Daruj sobie.- odpowiedziałam nadal rozzłoszczona. = bez kropki po „sobie”, spacja między „sobie” a myślnikiem (nie dywizem!) [+ „odpowiedziałam, będąc nadal rozzłoszczoną”]
- Jestem Cal!- usłyszałam za sobą. = spacja między wykrzyknikiem a myślnikiem(!); „usłyszałam” dużą literą
Prychnęłam pod nosem sama do siebie wywracając przy tym teatralnie oczami. = przecinek przed „wywracając”

Rozdział 1
- Tak! Wiem! Przepraszam.- zawołałam wychodząc z łazienki. = bez kropki po „przepraszam”; myślnik a nie dywiz; przecinek przed „wychodząc”

*Inne błędy 2,5/15
Prolog
Kocham to miasto całym sercem, to poniekąd mój dom ale pogoda bywa dobijająca. = powtórzenie — 2x „to”
Szczególnie kiedy nie potrafisz ogarnąć burzy włosów na głowie, które bywają nieokrzesane przez wilgotną atmosferę. = „która bywa nieokrzesana” — burza, a nie włosy
Nic się tu nie zmienia. Odkąd mieszkam w okolicy, a trwa to już trochę. = radzę połączyć to w jedno zdanie
Od kilku minut zaczął prószyć śnieg. = albo „od kilku minut prószy śnieg”, albo „kilka minut temu zaczął prószyć śnieg”
Jeszcze nie miną tydzień od ostatniej wizyty u niej ale już tęsknię. = „minął”
Nie zrobiłam jednak drugiego kroku kiedy napotkałam wysoką przeszkodę w postaci silnego i dobrze zbudowanego chłopaka. = nie „kiedy” a „ponieważ” lub „bo”

Rozdział 1
- Hllo! Ziemia do Camille! = może raczej „hello”
Zmarszczyłam brwi próbując sobie sytuację[…] = „próbując przypomnieć sobie”
Rozejrzałam się i zobaczyłam czerwoną sukienkę wirującą na parkiecie. = od kiedy sukienki same wirują?
Poczułam, że moje bluzka robi się mokra i nasiąka żółtą cieczą[…] = „moja”
Podniosłam głowę do góry by spojrzeć w oczy mojej napotkanej właśnie przeszkodzie. = to zdanie jest nielogiczne; może raczej: „podniosłam głowę do góry, by spojrzeć w oczy napotkanej przeze mnie przeszkody”
[…]upuściłaś te cegłę prosto w kałużę[…] = „tę”
- Nie mów na mnie kotko!- wysyczałam. = „do mnie kotku”
Tylko raz zwróciła na mnie wagę. = „uwagę”
Zawsze podszedłem do laski i miałem jej numer po chwili rozmowy. = „podchodziłem”
Dla mnie też to dziwnie brzmi ale What ever? = zanim zaczniemy używać angielskich słów (tylko nie w opowiadaniach pisanych po polsku), powinniśmy sprawdzić, jak się je pisze poprawnie, oraz co one oznaczają (bo „whatever” totalnie nie pasuje do tego zdania)

Rozdział 11
Na słońcu mamy ponad 27 stopni. = cyfry i liczby zapisujemy słowami

Rozdział 12
Szepną przez pocałunek. = „szepnął”
Znaleźliśmy się w ogromnej sali [Sydney Opera House], wzdłuż której rozciągały się rzędy wygodnych, czerwonych foteli. = tam nie ma czerwonych foteli, są czarne
Tuz po ostatnich dźwiękach[…] = „tuż”

Rozdział 13
Przyłapałam się na wpatrywaniu się w sylwetkę perkusisty. = powtórzenie — 2x „się”
Odstawił mnie na ziemi[…] = „ziemię”
Nareszcie zaczęłam poprawnie nabierać powietrze do płuc. = „powietrza”
- Co Cię tak rozbawiło? = „cię”; to nie list
Chłopak wywróciła oczami[…] = „wywrócił”


*Dodatki 9/15
Mimo że blog nie oferuje zbyt dużej ilości dodatków, pocieszyć można się gadżetem Menu, bogatym w aż sześć podstron. Zacznijmy więc poznawać je lepiej:
„Rozdziały” — zwyczajny spis notek (nieuzupełniony!); nie wydaje ci się, Rozalindo, że gdybyś zrobiła je mniejszymi (chodzi oczywiście o linki), to czytałoby się je lepiej, szczególnie, gdy ich ilość się zwiększy?;
„Bohaterowie” — gify nie są tej samej wielkości, opisy zwyczajne i nudne; jak dla mnie zakładka do usunięcia: niech czytelnicy sami, poprzez opisy w treści, dowiedzą się więcej o bohaterach;
„Zwiastun” — nie jest idealny, ale naprawdę bardzo mi się spodobał; szczególnie doceniam to, że autorka wykonała go samodzielnie;
„Button” — odnośniki do spisów i katalogów, w tym do Internetowego Spisu;
„Informowani” — lista osób informowanych o nowych rozdziałach;
„Spam”.
Przejdźmy do dodatków z kolumny po lewej stronie:
„Menu”;
„Moje blogi” — dwa linki do dwóch stron — „Pamiętników Mills” oraz „Początku”; wydaje mi się, że są nierówne;
„O "Say Something"” — krótka informacja o opowiadaniu i prawach autorskich;
„Łączna liczba wyświetleń”;
„O mnie” — wraz z profilem Rozalindy na Bloggerze;
„Szablon” — z linkiem do szabloniarni „Szablony Na Wesoło”;
„Udostępnij, jeśli uważasz, że warto :)” — wraz z jakimś małym urządzonkiem, dzięki któremu udostępnimy Say Something;
„Translate” — tłumacz Google, który niestety nie da rady poprawnie przetłumaczyć opowiadania;
—     oraz „Wattpad” — opisany przeze mnie trochę wyżej.
Strona nie zawiera żadnych dodatkowych informacji o opowiadaniu, co jest naprawdę złym posunięciem. Potencjalny czytelnik może sugerować się jedynie nagłówkiem bloga przy zgadywaniu jego tematyki, a chyba nie o to chodzi, prawda?
Wszystko trzyma się w jako takim ładzie, choć budzi parę moich, wcześniej wymienionych, zastrzeżeń. Linki i odnośniki działają prawidłowo. Zakładką do wyrzucenia jest według mnie ta pt. „Bohaterowie”.



Mowa końcowa
Dodatkowe punkty od oceniającej: 0/5 punktów
Wystarczająco punktów już odjęłam, więc nie będę pastwić się dłużej. Niestety, nie dodam też nic „ekstra”, ponieważ nie mam z czego wybierać, nie mam nic, na czym mogłabym się oprzeć, jako na dobrej części tego opowiadania.
Mogę ganić cię, Rozalindo, za poprawność. Niektóre błędy są — mówiąc całkiem szczerze — na poziomie podstawówki! No bo kto nie daje przecinka przed „ale”?
Czytałam jedną recenzję Say Something, w której opowiadanie dostało 7/10 (czego komentować nie będę). Zgadzam się z większością wypisanych tam rad. Zapoznałam się również z twoim komentarzem pod ową recenzją; napisałaś, że dopiero zaczynasz (lub coś w ten deseń), dlatego rozumiem tę oklepaną fabułę i jestem w stanie wybaczyć połowę niedociągnięć z twojego bloga. Początki nigdy nie są łatwe, o czym przekonałam się na własnej skórze.
Cóż, pozostaje mi tylko życzyć ci jak największej ilości sukcesów, no i oczywiście — poprawiaj się! Mam wielką nadzieję na zobaczenie efektów twojej pracy w przyszłości.

Punkty w sumie 89.5/209

Ocena:


ok. 43%, czyli Dwójka, nie postarałeś się!

2 komentarze:

  1. No cóż... Ja tam kłócić się nie będę. Dziękuję, że popoświęciłaś swój cenny czas. Staram się jak mogę ale nigdy nie byłam orłem z ortografii xD Przyznam, że czasem chciałam się śmiać czytając Twoją opinie. (śmiała się z siebie dla jasności) Każdy ma swój gust. Nie chciałam pisać wielkiego ff tylko zwykły, ttradycyjny romans. Wnioskuję, że mi to wyszło. Jeśli nie chcesz kolejnych rozczarowań to lepiej nawet nie zaglądaj na bloga "Początek", który znajduje się na Twojej liście recenzji. Chciałabym go zamienić na "Pamiętniki Mills" jeśli jest taka możliwość.
    Dziękuję i postaram się zmienić i poprawić. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz zamienić blogi, to usuń swoje zgłoszenie z "Początkiem" i złóż od nowa z "Pamiętnikami Mills", a ja po prostu je zastąpię, więc nie stracisz swojego miejsca w kolejce.

      Usuń

Poprzednie Notki