niedziela, 17 maja 2015

„Na południe od granicy, na zachód od słońca” - Recenzujemy

Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Na południe od granicy, na zachód od słońca

Oryginalny tytuł japoński: Kokkyō-no minami, taiyō-no nishi*
Oryginalny tytuł angielski: South of the Border, West of the Sun*
Data wydania oryginału: 1992, Japonia
Data wydania w Polsce: 2003 – pierwsze wydanie; 2009 – wydanie recenzowane
Przekład z angielskiego: Aldona Możdżyńska*
Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Liczba stron: 230
Liczba rozdziałów: brak – podział na etapy w życiu głównego bohatera
Pierwsze zdanie: „Urodziłem się 4 stycznia 1951 roku.”

*Tłumaczenie bezpośrednio japoński–polski jest bardzo trudne, bo japoński to język dość dwuznaczny, dlatego w Polsce tłumaczy się angielskie tłumaczenia, bez względu na to, czy to literatura piękna, proza, haiku czy manga.


„Wydawało nam się, że wiele wspólnie zbudowaliśmy, ale nie udało nam się osiągnąć ani jednej rzeczy. Byliśmy zbyt szczęśliwi”.

Książka H. Murakamiego opowiada w głównej mierze o… rzeczach stałych i przemijających. Gdzieś wśród tego wszystkiego jest pierwsza miłość – pielęgnowana aż do dorosłości, prawdziwa miłość, dojrzewanie, błędy przeszłości, ból, smutek. Mówiąc prosto i bez owijania: jest to książka o ludzkim życiu.
Hajime – główny bohater książki – opisuje swoje życie z perspektywy czasu i prawdopodobnie właśnie to jest ujmujące w tej lekturze. Analizuje swoje zachowanie i zauważa błędy młodości. Mieszkał w małym miasteczku i był jedynakiem, co na tamte standardy japońskich rodzin było rzadkim zjawiskiem – zwykle rodziny miały dwoje lub troje dzieci, a jedynacy i wielodzietne rodziny były prawdziwą rzadkością. W miasteczku pojawiła się nowa dziewczyna, także jedynaczka, z którą chodził do jednej klasy i mieszkali blisko siebie. Dość szybko się zaprzyjaźnili, chociaż nie była to zwykła przyjaźń. Shimamoto miała wadę w nodze, przez co utykała – nie mogła więc jeździć na wycieczki, biegać czy pływać, a co później okazało się czymś, czego nieświadomie wyszukiwał w innych kobietach. Znaleźli jednak wspólny język i najpierw połączył ich brak rodzeństwa. W książce przewija się wątek muzyki klasycznej i jazzu, bo zarówno Hajime, jak i Shimamoto takiej słuchali i była to kolejna rzecz, jaka ich łączyła. Ale nic nie trwa wiecznie. Hajime przeprowadził się do innego miasta, a jego kontakt z Shimamoto się urwał, chociaż wielokrotnie o niej myślał.

„Nie rozumiałem, że mogę skrzywdzić kogoś tak straszliwie, że osoba ta już nigdy nie dojdzie do siebie. Że można, po prostu żyjąc, zranić inną istotę tak bardzo, że ta rana już nigdy się nie zagoi.”

W liceum umawiał się z Izumi – kolejnym ważnym elementem w jego życiu. Okazał się jednak typowym nastoletnim chłopcem i zrobił to, co każdy inny – zranił ją. Haruki Murakami opisuje jego lata na studiach, a potem osiem pustych lat. I wtedy w jego życiu pojawiła się Yukiko, która zmieniła wszystko, a może raczej większość, bo przez te wszystkie lata nigdy nie zapomniał o Shimamoto i często o niej myślał. Miał żonę, dwójkę dzieci i dwa świetnie działające bary jazzowe. I wtedy znowu pojawia się Shimamoto, mieszając jego spokój. Wszystko zaczyna do niego wracać, ale kobieta co chwilę gdzieś znika, umyka mu.

„Wszyscy ciągle znikają. Niektóre rzeczy nagle przestają istnieć, jakby zostały odcięte. Inne powoli rozpływają się jak mgła. I zostaje tylko pustynia.”

W opisie na tyle okładki mamy słowa „To piękna opowieść o niespełnionej miłości i pogoni za nieosiągalnym ideałem”. Murakami pokazuje nam kilka rodzajów miłości, tą pierwszą, nieodwzajemnioną, niespełnioną…
Na samym początku wspomniałam, że to opowieść o rzeczach stałych i przemijających. Stała była miłość Hajime do Shimamoto, a także to, co trzymało go przy Yukiko; przemijające wszystko inne – lata jego młodości, związki…

„Obietnice – nawet te niezobowiązujące – zostają człowiekowi w pamięci.”

Aby zrozumieć ból i smutek, a także piękno tej książki, trzeba znaleźć chwilę czasu i miejsce, w którym nic nie będzie nam przeszkadzało. W niektórych momentach Murakami zmusza nas do zastanowienia się nad niektórymi sprawami. Kilkakrotnie podczas lektury w pewien sposób się „zawieszałam” i nic do mnie nie docierało. Czasem w mojej głowie pojawiło się jakieś wspomnienie, zupełnie znienacka – i zaczynałam je interpretować, myśleć, czy zachowałam się dobrze, czy wręcz zraniłam kogoś nieświadomie.
Murakami z precyzją mistrza przeplata te gorzkie momenty z nostalgicznymi, smutne z radosnymi. Dociąga wszystkie wątki do końca, nawet te, które pojawiły się na chwilę i wydawać by się mogło, że skoro są nieistotne, to można o nich zapomnieć.
Jestem wielką fanką Japonii, jej kultury i obyczajów i to była w zasadzie druga rzecz, która ujęła mnie w tej książce – pierwszą była narracja Hajime z perspektywy czasu, o czym już wspominałam. Murakami nie przytłacza nas bezsensownymi informacjami o Japonii, co to to nie. Wszystkie wzmianki są subtelne.
I chociaż z początku byłam zmuszona przeczytać tę książkę, ponieważ była moją lekturą na ostatnie spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, już po kilkunastu stronach czułam, że to wcale nie będzie „zmuszanie się” do czytania, lecz czysta przyjemność płynąca z samego trzymania w dłoniach takiego cudeńka. I chociaż mogłoby się wydawać, że „Na południe od granicy, na zachód od słońca” jest typową obyczajówką na zasadzie „mam żonę, dzieci i dobrą pracę – jestem szczęśliwy”, jest to coś zupełnie odwrotnego. Zakończenie historii Hajimego jest zaskakujące, ale z drugiej strony tak bardzo przewidywalne.
A co jest na południe od granicy i na zachód od słońca? Musisz sam przeczytać, a ja powiem jedynie, że warto.

Ocena: 9/10
[Miałam nieodpartą ochotę dać Murakamiemu tę dyszkę, ale po lekturze „Miasteczka Salem” S. Kinga oraz „Hopeless” i „Losing hope” C. Hoover, moje dotychczasowe standardy uległy zmianie i zapewne minie sporo czasu, zanim jeszcze jakiejś książce nadam tytuł jednej z moich ulubionych i tych, które oceniam 11/10. ;)]


~Recenzja napisana przez Koneko wraca do ISu. 
Nie usuwamy postów byłych członków załogi.

7 komentarzy:

  1. Uprzejmie proszę o usunięcie recenzji, ponieważ tekst należy do mnie, nie do IS. Znajduje się ona na blogu recenzje-kobeko.blogspot.com.
    Koneko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że należy do ciebie, właśnie to napisałyśmy na samym końcu notki. Mimo wszystko należy też do ISu, ponieważ recenzja została opublikowana, kiedy byłaś u nas na stażu.

      Usuń
    2. Cóż, ale ja nie wyraziłam zgody na jej ponowne udostępnienie. A wy powinnyście to uszanować...

      Usuń
    3. Mimo wszystko praca została napisana na potrzeby ISu, więc tu zostanie. Mam nadzieję, że nie będziemy kontynuować tego tematu.

      Usuń
    4. Praca została napisana na potrzeby DKK (link TUTAJ) i jedynie przerobiona na wasze "standardy". Mimo wszystko należy do mnie i to ja decyduję o tym, co się z nią dzieje. Dlatego ponownie proszę o usunięcie jej z ISu. Nie chcę się z Wami kłócić, ale to tylko świadczy o Was, nie o mnie. Najpierw w nią ingerujecie, chociaż nie macie prawa i nawet mnie o tym nie informujecie, a potem udostępniacie bez mojej zgody...
      Ale jeżeli dalej zignorujecie prośbę, to mam nadzieję, że nie zobaczę tutaj mojej drugiej pracy ze stażu, bo to byłby już szczyt wszelkiego chamstwa, chociaż w tym momencie znajdujecie się w jego połowie...

      Usuń
    5. Moja odeśmiana dupa szybuje teraz w przestworzach. ;D

      Jakbyś napisała tę recenzję do gazety/na jakikolwiek porządny portal, to nikt by się nie cackał z powiadamianiem cię o poprawie błędów w niej zawartych (a w tym przypadku była to JEDNA LITERÓWKA, a poprawek powinno być więcej). Korektor płakał jak czytał.

      Usuń
    6. Nawet nie powinnaś przyznawać się do tego, że recenzję, którą miałaś napisać dla ISu, wzięłaś z DKK. To miało być coś nowego, tylko ISowego, jak każda praca każdego rekruta.
      O ingerowaniu w twoją pracę wspomniała już Shun, a że się z nią zgadzam, to nic nowego nie napiszę.
      Mimo wszystko praca należy do ISu - powtarzamy ci to nie pierwszy raz - ponieważ sama ją na nim opublikowałaś.
      Drugą pracę zostawiamy w spokoju. Jak jej na ISie nie było, tak dalej nie będzie.

      Usuń

Poprzednie Notki