poniedziałek, 12 września 2016

"Smoleńsk" - Recenzujemy

Cześć! Jestem tu na stażu i własnie w tej chwili łamię jedną z zasad, czyli trzymaj się wzorów. Z góry, przepraszam, ale przed zrecenzowaniem muszę to napisać.
Równo 15 lat temu został dokonany zamach na WTC. Ogromna tragedia. właśnie wczoraj, równo z upływem tych lat wybrałam się do kina na coś bardzo podobnego, zbliżonego. Jest wiele opinii na temat tego filmu, lecz ja pragnę wyrazić swoją, jak najbardziej obiektywną. Zapraszam do czytania.


Gatunek: Thriller/Dramat
Rok produkcji: 2016
Data premiery za granicą: -
Data premiery w Polsce: 09.09.2016
Kraj produkcji: Polska
Język oryginału: polski
Czas trwania: 121 min
Reżyseria: Antoni Krauze
Scenariusz: Tomasz Łysiak, Antoni Krauze, Maciej Pawlicki, Marcin Wolski
Budżet: ok. 10 mln zł
Kontynuacja: brak
Opis Fabuły:
10 kwietnia 2010 roku rządowy samolot Tupolew 154 z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim i towarzyszącymi mu 95 osobami, członkami oficjalnej delegacji zmierzającej do Katynia, ulega katastrofie w Smoleńsku. Wszyscy pasażerowie giną na miejscu. Tragedia wywołuje ogromne poruszenie w Polsce i na świecie. Nina (Beata Fido), dziennikarka pracująca dla dużej komercyjnej stacji telewizyjnej, próbuje dowiedzieć się, jakie były powody katastrofy. Tropy prowadzą między innymi do dramatycznej wyprawy Lecha Kaczyńskiego do ogarniętej wojną Gruzji, której celem było powstrzymanie inwazji wojsk rosyjskich na Tbilisi w sierpniu 2008 roku. Z każdą kolejną godziną dziennikarskiego śledztwa Nina przekonuje się, że prawda jest o wiele bardziej złożona, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Fabuła według sieci kin HELIOS


Moja opinia:
Na wstępie proszę o oszczędzenie mnie przed przeczytaniem mojej opinii. Potem proszę bardzo, możecie podważać moje zdanie, ale pragnę zaznaczyć, że jest to według mnie i nie każdy się może ze mną zgadzać.
Film ten bardzo mnie zaskoczył, oczywiście pozytywnie. Polski dramat, spodziewałam się czegoś zrobionego na najniższym poziomie, czegoś komercyjnego niemal PISowskiego...
Nic bardziej mylnego. Jak na polskie standardy film jest bardzo dobrze zrobiony. Po dwóch godzinach w kinie naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście wina pilotów. Może serio był to zamach? Nie wiem, nie potrafię tego powiedzieć, wiedzą o tym Amerykanie i służby innych państw, my się o tym nigdy nie dowiemy, być może dlatego, że prawda byłaby zbyt szokująca. Film po tych 120 minutach naprawdę  daje do myślenia. I teraz tysiące pytań: a jeżeli ten film miał właśnie to na celu? Otóż nie. Kto jest starszy, pamięta tą tragedię i pamięta co wtedy mówili w telewizji. Zapewniam, że w filmie nie pokazano nic innego niż to co mówili 6 lat temu. Jest to po prostu wszystko złożone "do kupy" i pokazane w ciągu tych dwóch godzin. Gra aktorska też była ponad poziom mojego oczekiwania. Nie widziałam tam sztuczności, naprawdę dobra gra aktorska, a moimi ulubieńcami była zdecydowanie Generałowa, główny redaktor oraz jeden z pilotów, który przeżył katastrofę, ponieważ leciał innym samolotem, tym drugim...
No właśnie... Przeżył katastrofę...
Film przypomina tragiczne wydarzenia z 2010 roku, dużym plusem jest, że w filmie są oryginalne wstawki wypowiedzi ważnych ludzi, pojawiające się w naszej telewizji właśnie 6 lat temu, Od tego czasu dorosłam, zaczęłam uświadamiać sobie pewne rzeczy i oglądając ten film byłam pełna zadumy i  z ciekawością śledziłam kroki Niny, wścibskiej i natarczywej dziennikarki. Oglądając ten film czułam się jak bliska rodzina zmarłych właśnie w tym samolocie i pozostałam z pełną głową pytań co tak właściwie się tam wydarzyło, czemu czarne skrzynki nadal są za granicą, czemu trumny przyjechały zaplombowane, czy pochowaliśmy na pewno tych samych ludzi? 
"Smoleńsk" posiada nie cale 3 gwizdki na filmwebie. Zdecydowanie nie zgadzam się z tą opinią. 
Po obejrzeniu kilku historycznych, polskich filmów typu "Historia Roja" czy "Pilecki" (gorszego filmu na cześć bohatera polskiego nie widziałam, naprawdę, kto oglądał ten film to wie, według mnie czyny Pileckiego zasługują na lepszee uczczenie jego pamięci) ten film uważam za najlepszy wyprodukowany w Polsce film historyczny. 
Naprawdę, całym sercem polecam ten film i zachęcam do pójścia do kina, by go obejrzeć, bo warto.

Moja ocena:
7/10


Recenzja napisana przez 
victorious



6 komentarzy:

  1. No cóż, ja nie mogę się z tym zgodzić.
    Ubolewam nad tym, że film tak kontrowersyjny, jednostronny i propagandowo politycznie został poruszony w takim miejscu jak ten katalog w blogosferze. Owszem, autorka posta ma prawo wyrazić swoją opinie, ale skoro czyni to publiczne na blogu, to niech szykuje się na komentarze. 
    Ani trochę nie zgadzam się z tym, że film zasługuje na więcej niż trzy gwiazdy, czy że posiada jakieś wartości. Zaznaczę też na wstępnie, że widziałam go, oraz że pamiętam bardzo dokładnie co działo się w 2010 roku i co puszczane było w wiadomościach. Jest to film całkowicie wyprany z walorów artystycznych i bardzo odbiega od filmów polskich tworzonych do dzisiaj. Przede wszystkim jest to film stricte polityczny, propagandowy i obrzydliwie jednostronny. Nawet jeśli historia pokazuje, że kinematografia polska pełna jest propagandowych filmów, to jednak te filmy miały jeden cel: ukazywać Polske w jak najlepszym świetle i działały dla nas korzystnie, to jest: zamiast dzielić państwo Polskie, scalały je. W „Smoleńsku” Antoniego Krauze brakuje tych podstawowych reguł, by nie nazwać go czymś na miarę filmów socrealistycznych, jakie władze polskie w okresie stalinowskim narzucały polskim artystom. Ścierami się z wizją przedstawianą przez partie polityczną, której reżyser jest zwolennikiem, iż żyjemy w jednym wielkim kłamstwie od ponad 25 lat, a ten cały rozwój Polski zarówno wewnętrzny, jak i na arenie międzynarodowej to bujda, i każdy, kto się z tym nie zgadza, jest śmierdzącym lewakiem. Ścieramy się ze smutną wiadomością, że my Polacy nie możemy sobie nawzajem ufać, bo się okłamujemy, jakby faktycznie komunizm nigdy nie został wygnany.
    Przede wszystkim pierwsze sygnały, że z filmem jest coś nie tak otrzymujemy od samego PISF, który nie chciał dać ani złotówki na ten film, widząc, że jego rolą będzie kolejny podział Polaków, a jego wymów podobny do filmów socrealistycznych, jak już wspomniałam. Drugą wskazówką jest fakt, że żaden szanujący się aktor z dorobkiem, scenarzyści czy operatorzy nie wzięli udziału w jego produkcji. „Smoleńsk” stworzyła praktycznie garstka osób kompletnie dotąd nieznanych, którzy przyjmują do wiadomości tylko jedną prawdę tak samo jak jego reżyser, czyli tę, że doszło do zamachu i koniec kropka. Każdy, kto się z tym nie zgadzał, od razu podczas castingu słyszał: do widzenia. Czyli już sama ekipa jest jednostronna politycznie, co alarmuje i każe zastanowić się, czy film nie będzie propagandą polityczną, która zrobi nam pranie mózgu. W końcu jeśli oglądamy jakiś obraz po prostu go oglądając, a nie analizując, kupujemy go jak osły. Sam J. Kaczyński przyznał, że „w Polsce bardzo łatwo wykreować jest obraz taki jaki się chce, bo odbiorca nie analizuje tego, co widzi”. Następnie mamy publiczne wystąpienie samego Krauzego, który wyznaje, iż wierzy komisji Macierewicza i w to, że był zamach, aczkolwiek jak dotąd owa komisja nie przedstawiła żadnego rzetelnego dowodu, by faktycznie mogło tak być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak o to powstaje film, który całą swoją wymową, od początku, do końca, jest jedną, wielką nagonką na tych, co nie popierają wizji Macierewicza i pełen manipulacji, nie pozostawiając złudzeń co do tego, jakie będzie zakończenie. Ogląda się tylko i wyłącznie z jedną prawdę. Mamy bohaterkę, Ninę, która od pierwszych minut dostaje sygnały, że telewizja TVM (hohoh, nikt się nie domyśli, że chodzi o TVN, jedyną stacje, która opublikowała całość nagrań z czarnych skrzynek, o czym nie chciało się już w filmie wspomnieć, a są one cały czas w Internecie do odsłuchania i mamy zapis od początku lotu, do jego końca) notorycznie kłamie, a sprawa ze Smoleńskiem jest bardzo podejrzana. Dziennikarka zaczyna spotykać co rusz przypadkowych ludzi mówiących, że doszło do zamachu. Oni są po prostu jej podtykani pod nos z gotowymi dowodami, więc nic nie jest w tym filmie tajemnicą, dziennikarka nie odwala żadnej roboty, wszystko jest jawne i jasne jak słońce, że był to zamach i koniec kropka, zatem odbiorca zaczyna się podczas filmu zwyczajnie nudzić. Mamy scenę z udziałem Tuska i Putina, przechadzających się razem po molo jak dwaj przyjaciele i Kaczyńskiego wzbudzającego sympatie. Przecież to polityczne zagranie, szepczące odbiorcy: spójrz jaki ten Tusk zły. Tego filmu nie da się więc inaczej odczytywać jak politycznie, bo stanowi jedną wielką nagonkę. Brutalnie wręcz narzucona zostaje narracja zamachu. Nie widzę więc powodów, dla których można by się przy nim dobrze bawić, bo on nie posiada tak naprawdę historii samej w sobie.
      Co tak samo odcina go na tle innych filmów, klasyki nasze kinematografii, gdyż postacie są gruncie w rzeczy martwe, bo film próbuje odgrywać rolę dokumentu, jakiegoś kryminału, kiedy nim nie jest, i ten brak sprecyzowania w końcu jego kategorii sprawia, że jest chaotyczny. Można było rozwiązać go inaczej. Polska Szkoła Filmowa udowodniła, że można, w walce z władzami komunistycznymi. Filmy Munka takie jak „Człowiek na torze”, lub Wajdy „Popiół i diament”, „Kanał”, „Człowiek z marmuru”, „Człowiek z Żelaza” itd. itd – te filmy miały swoich bohaterów, którzy przeżywali swoje historie, ale przede wszystkim miały drugie dno, które nie był od pierwszych minut filmu nagłaśniane. Nie. Odbiorca sam musiał do niego dojść, zobaczyć prawdę o komunizmie, o kłamstwa, o manipulacjach. Inaczej władza by nie dopuściła do emitowania filmów w kinach. W „Smoleńsku” tego nie ma. Gdyby zabrać te śledcze, pseudo-dokumentalne sceny, pozostaje nam… no właśnie co? Płaska bohaterka, pusta fabuła.
      W gruncie rzeczy zabiegi te doprowadziły do tego, że „Smoleńsk” jest całkowicie wyprany z emocji, bo jakie może mieć emocje, kiedy od pierwszych scen do samego końca jest jedna, ta sama linia dialogów, że do zamachu doszło. Brakuje niespodzianek, zwrotów akcji, jakiegoś takiego poczucia, że ta bohaterka i jej historia są prawdziwe, bo tak naprawdę jest ona zwykłym pionkiem. Krótka scena seksu pokazują nagość miała niby jakieś emocje wprowadzić, ale jest zupełnie od czapy i nic się z niej dalej nie rozwija, że po prostu… no prostu „dość” i „wtf” aż ciśnie się na usta. Gra aktorska jest fatalna, zwłaszcza u głównej bohaterki, która przez całe dwie godziny nie zmienia swego wyrazu twarzy. Lecz co chyba najgorsze w tym wszystkim to jej „przemiana”. Jaka ona jest? No oczywiście uwarunkowana politycznie. Dziennikarka odcina się całkowicie od TVM Sat, tego, co było dotąd mówione, i przechodzi na dobrą stronę Mocy, czyli zaczyna trzymać z tymi, którzy wierzą w zamach, gdyż to jedyna słuszność i dobry patriota tak powinien właśnie postąpić.

      Usuń
    2. Niechlujnie zostały wprowadzone zdjęcia z prawdziwych dokumentów, a niedociągnięcia efektów specjalnych aż kłują w oczy. Wprowadzenie sztucznych dialogów Rosjan mających konstruować ładunek i zamach jest bardzo niebezpiecznym posunięciem w dzisiejszych czasach, jawną prowokacją. Wprowadzanie kłamstw jak te ze skrzynkami jest okrutne, bo faktycznie ludzie nieświadomi lub ci, którzy nie za bardzo interesują się polityką i dokładnie nie oglądają w wiadomości, uwierzą w to, że faktycznie jesteśmy oszukiwani. Nikt nie wspomina, że pokładzie samolotu lecieli tez posłowie z partii np. PO, najlepsi z najlepszych. Nie ma pokazanych tych ludzi gorszego sortu, nie mieli prawa wystąpić. I tak manipulacje mogą zostać kupione, jeśli filmu dokładnie się nie przeanalizuje. A to naprawdę nietrudne. Wystarczy po obejrzeniu czegoś, czy to filmu, czy mediów, zadać sobie pytanie: no dobra, a teraz czy może być tego drugie dno? Czy na pewno tę „prawdę” podparto dobrymi argumentami, dowodami? Sama teoria spiskowa, że to pod fotelem prezydenta miała wybuchnąć bomba jest po prostu… głupia. W końcu cały lot od A do Z przygotowywał jego brat i jego sztab ludzi. Czy naprawdę wśród nich mógł się pojawić zdrajca Rosjanin, który podłożyłby bombę? Czy naprawdę nikt przed wylotem nie wykonał podstawowych procedur jakim jest dokładnie sprawdzenie samolotu mającego przewieźć głowę państwa i nie sprawdził, czy aby na pokładzie nie ma bomby? W końcu taka bomba o takim sile rażenia, jak pokazuje film, nie może być wielkości ziarnka piasku. Czy więc naprawdę wszyscy w ochronie byli ślepi?
      No i na koniec mamy to, co wszyscy nazywają „gwoździem do trumny” tego filmu. Scenę z udziałem poległych żołnierzy pod Katyniem, witających zmarłego jak bohater prezydenta, która jest kolejną dawką manipulacji, bo obrazem mającym na celu utwierdzić Polaków, jaki to wybitny był nasz ś.p. prezydent. Dziś nikt już nic złego nie powie o zmarłym, gdyż inaczej traktuje się to jako przejaw kompletnego braku szacunku. Szkoda jednak, że film, który ani nie jest dokumentem, ani thillerem, ani dramatem, i mógł być czymś lepszym, został spłaszczony do kolejnej gierki politycznej, próby manipulacji, która zaowocowała większym podziałem Polaków.
      Mówienie, że film daje po seansie wiele do myślenia jest po prostu efektem kupienia przez mózg zawartych w nim manipulacji i nie dopuszczenia do siebie żadnego „ale”, drugiej strony, drugiego dna, których właśnie w nim zabrakło, a pewnie uratowałoby przed nagonką. Proszę nie wziąć moich słów jako obrazę. W żaden sposób nie chce nikogo obrażać. Po prostu staram się o czymś uświadomić. Dzisiaj wszystko powinniśmy traktować z dystansem. 
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. W stu procentach i pewnie jeszcze więcej zgadzam się z Layali. Co do "jakości" tego, ekhem, "filmu" nie ma nawet o czym polemizować, autorka recenzji ewidentnie nie ma żadnego pojęcia nie tylko na temat recenzowania (filmów w szczególności, film to nie jest sama fabuła i gra aktorska) i analizy, ale też na temat polityki.

      Usuń
  2. Dzięki za komentarze, ważne by każdy wyrażał swoje opinie i jakoś nie przeraża mnie widok tych komentarzy ;) Ale od razu zaznaczyłam, że każdy ma swoje zdanie, a mnie film się podobał. I nie poruszyłam żadnych kwestii politycznych, iż to jest drażniący temat podobnie jak wiara. To, że mi się podobało nie znaczy, że musi się podobać wszystkim. Co najważniejsze, cenię sobie Wasze zdania, lecz przede wszystkim nie boję się wyrażać swojego zdania i swojej opinii. Gdybym się bała, nie dodałabym tej recenzji, albo pisałabym tak jak opisuje to "Pudelek", a chyba nie o to tutaj chodzi. Według mnie, podkreślam, że według mnie, ten film można było wykonać gorzej i mógłby być po stronie PISu. Ale nie będę o tym pisala w taki sposób, skoro uważam inaczej. Nie mamy cenzury, mogę wyrażać swoje zdanie tak jak Wy i ja sobie to cenię i jestem dumna z siebie i swojej pewności, że potrafiłam się odważyć powiedzieć to co myślę, wbrew temu co myślą inne osoby. Nie jestem pod presją społeczeństwa i nie będę nienawidzić lub krytykować filmów (nie tylko tego, chodzi mi też o wszystkie inne filmy czy nawet książki) tylko dlatego, że inni ich nie lubią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Na temat samego filmu wypowiadać się nie będę, bo ani go nie widziałam, ani widzieć nie planuję.
    Natomiast zaznaczam, że treść stoi bardzo krucho pod względem językowym. Masa błędów w tekście aż razi po oczach - od typowych językowców, przez błędy interpunkcyjne i chyba przewinął się jakiś ortograficzny. Nie jestem Waszą betą, by to wypunktować, ale albo autorce radzę dokształcenie przed zabieraniem się za recenzje (bo wygląda to na zasadzie "byle było"), albo wynajęcie bety właśnie.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ayame

    OdpowiedzUsuń

Poprzednie Notki