Oceniająca: Ell s
Autorka: Ridi-culous
Pierwsze
wrażenie (24/24)
Po
pierwszej wizycie na blogu jestem zauroczona.
Autorka
postawiła na minimalizm – nagłówek w postaci gifu z aniołem o czarnych
skrzydłach, lewa szeroka kolumna z postami i prawa z dodatkami, które ładnie
się prezentują. Dodatkowo czerń i szarości nadają tajemniczości oraz mroku,
które wzbudzają niepokój, a tym samym ciekawość. Muszę przyznać, że na razie
widzę same plusy, które zachęcają do czytania.
Każde
otworzenie strony kończy się dla mnie tym samym – przez dłuższy czas nie mogę
oderwać wzroku od rozpościerających się skrzydeł, a gdy już udaje mi się
przerwać bezczynne wpatrywanie się w obrazek, dopiero wtedy zauważam pozostałe
elementy. Oryginalność w doborze szablonu widać na pierwszy rzut oka już po
nietypowym nagłówku. Mam nadzieję, że będzie on nawiązywać do wydarzeń
przedstawionych w opowieści.
Adres śmierć-i-pomoc-przyjdą-z-nieba jest
naprawdę interesujący, co więcej – zapisany w języku polskim. Niebo kojarzy mi
się z Bogiem, który ma władzę nad śmiercią i życiem, co akurat jest ze sobą
powiązane w adresie, a także pomoc, którą można otrzymać od Niego poprzez
modlitwę. Zagadka rozwiązana, tylko należałoby się zastanowić, w jakim celu
zwrócono na to uwagę. Podczas czytania rozdziałów na pewno zostanie to
podkreślone, dlatego przejdę do równie intrygującego tytułu. Zbuntowany
Jeździec Apokalipsy to trudniejsza do rozgryzienia nazwa. Bunt łatwo
zdefiniować jako nieposłuszeństwo wobec kogoś, ale Jeździec Apokalipsy nic mi nie mówi. Jeżeli
spojrzeć by na to od strony biblijnej, jak w przypadku adresu, do głowy
przychodzi mi jedynie Apokalipsa św. Jana, aczkolwiek nie wiele wiem na jej
temat. Jeździec natomiast kojarzy mi się z końmi. W żaden sposób się to nie
łączy, dlatego na razie zostawiam to w spokoju. Cóż, mam nadzieję, że ta nazwa
pojawi się jeszcze kilkakrotnie w opowiadaniu i zostanie wyjaśniona.
Jak
wspomniałam, wzrok przykuwają „poruszający się” nagłówek oraz ciemne kolory,
które podkreślają minimalizm zastosowany w szablonie.
Grafika
(21/23)
Tutaj
krótko i na temat.
Szablon
jest minimalistyczny, co już wyróżniłam w pierwszym wrażeniu, a gif
zamieszczony w jego lewej części nawiązuje do treści publikowanej na blogu.
Ciekawym dodatkiem z pewnością jest „Wena na dziś”, który przedstawia obrazek
oznajmujący o nastawieniu autorki do pisania. Nigdy z czymś takim się nie
spotkałam, a jest to całkiem intrygujący pomysł.
Całość
jest estetyczna i nie przeszkadza w czytaniu, wręcz je ułatwia, gdyż ciemne i
niezbyt różnorodne kolory nie odwracają uwagi od czytanego tekstu. Nagłówek
jest oryginalny, co już wiele razy zdążyłam powtórzyć, a czemu nie można
zaprzeczyć, dodatkowo skutecznie zachęca czytelnika do zagłębienia się w
opowiadanej historii.
Wybrana
czcionka jest czytelna, choć ta użyta przy dodatkach nie zapisuje znaków
polskich, przez co są one odmienne od reszty. Warto byłoby ją zamienić na inną,
która nie sprawiałaby takich problemów.
Elementów
nie ma wielu – wszystkie, które powinny się znaleźć, są na swoich miejscach i
witryna nie zawiera zbędnych dodatków, wobec tego efekt przepełnienia tu nie
występuje.
Treść
(88/92)
Fabuła/Akcja
(27/28)
Od
samego początku natrafiłam na tajemniczego jeźdźca apokalipsy – najpierw przy
tytule bloga, a potem przy prologu. Zaintrygowana tym pojęciem poszperałam
trochę w sieci i znalazłam. Czterej jeźdźcy apokalipsy występują w Biblii, a
dokładniej w Apokalipsie św. Jana, czyli moje przypuszczenia się potwierdziły.
Dodatkowo w prologu zawarty został cytat z ostatniej księgi Nowego Testamentu
odnoszący się bezpośrednio do drugiego jeźdźca, czyli Wojny. Cóż, po tych
wiadomościach coś mi się rozjaśniło w głowie, dlatego mogłam zacząć czytanie.
Rozdziały
opatrzone ciekawymi tytułami są naprawdę obszerne, wobec czego zostało w nich
zawarte wiele informacji i wydarzeń, które bezpośrednio wpływają na dalsze losy
rodziny Moszkowiczów przedstawionej w pierwszym rozdziale. Nie jest to dobry
pomysł, jeżeli autorka nie potrafi umiejętnie zapanować nad wszystkimi
występującymi wątkami, aby każdy rozwinąć w odpowiedniej kolejności, ale tutaj
takiego przypadku nie ma. Pomimo że pojawia się wiele rozbieżnych sytuacji, z
których nie każda wynika z tej drugiej, to ciekawość czytelnika zostaje miarowo
zaspokajana kolejnymi informacjami.
Choć
w połowie opowieść jest realistyczna, Ridi-culous umie zadbać o to, by całość
była spójna z rzeczywistymi wydarzeniami z II wojny światowej i nie
pozostawiała żadnych niezgodności. Trudno przyczepić się także do aniołów,
którzy są dla mnie nowością – podejrzewam, że dla fanów Supernatural nie,
ponieważ zdążyłam „wyguglować” Castiela i Uriela, dowiadując się co nieco o
nich, jako postaciach z serialu.
Akcja
jest żywa, aczkolwiek nie pędzi na łeb, na szyję. Przeskoki do przodu ukazują,
jak bardzo zmienia się życie Moszkowiczów, ale także poczynania Wojny w związku
z nadchodzącą apokalipsą. Lenora jest zamieszana w całą sprawę z demonami i
aniołami, wobec czego niekiedy w coś się wplątuje, jednak ma też chwilę
odsapnięcia od przygód z udziałem sił nadprzyrodzonych.
Treść
jak najbardziej trzyma się tematyki bloga, która została ukierunkowana już w
jednym z gadżetów. Muszę przyznać, że wszystko zostało dopracowane w
najdrobniejszym szczególe, co potrafi bardzo ucieszyć czytelnika.
Przy
czytaniu miałam pewien kłopot, który, rzecz jasna, się wyjaśnił. Chodzi o
banknoty używane w tamtym czasie. Początkowo miałam wątpliwości, czy
rzeczywiście były to pieniądze o nominałach, które występują również w
dzisiejszych czasach, ale sprawdziłam w sieci i okazało się, że autorka nie
popełniła błędu. Cóż, źle mi się skojarzyło z banknotami o wartości
dziesięciu–, dwudziestu tysięcy, które pojawiły się Polsce trochę później.
Świat
przedstawiony (17/20)
Bohaterów
choć (w dużej mierze) łączą więzy rodzinne i widać podobieństwo cech, to jednak
każdy pozostaje inny, naturalny bym powiedziała, co nie zawsze udaje się
przedstawić autorom opowiadań. Duży plus.
Czytając prolog,
poznajemy rodzeństwo – Wojnę i Śmierć, które jako ucieleśnione postacie
ze sobą rozmawiają. Są to jeźdźcy apokalipsy, co akurat można wywnioskować z
tekstu, ale ja posłużyłam się w tym celu internetem, przy okazji nabywając
trochę wiedzy o apokalipsie. Sama dyskusja wydała mi się bardzo interesująca,
dzięki czemu opowieść zaciekawiła mnie jeszcze bardziej.
W
pierwszym rozdziale ukazani zostają bohaterowie, którzy odegrają główne role w
opowiadaniu. Adolf Hitler został przedstawiony
jako niedoceniane przez ojca dziecko, które miało dobry start w życiu, lecz
później coś poszło nie tak, jak powinno. Wojna zaczęła ingerować w jego
przyszłość, kiedy tylko dostrzegła iskrę, którą wystarczyło podniecić, aby się
rozprzestrzeniła niemałym płomieniem. Przyznam się szczerze, że jego życiorysu
kompletnie nie znam, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, czy autorka
ukazała rzeczywistość.
Jednakże
nie Hitler jest głównym bohaterem, lecz Lenora Moszkowicz, która jest jednym z czwórki dzieci ateistów
żydowskiego pochodzenia Gertrudy i Tobiasza –
małżeństwa mieszkającego w Warszawie. W 1937 roku dziewczyna ma siedemnaście
lat i można by pomyśleć, że niczym nie odbiega od innych nastolatek – irytuje
ją zachowanie młodszego rodzeństwa, jest dociekliwa, nie przepada za ciuchami,
jakie każe jej ubierać mama… Odróżnia ją jedynie to, iż urodziła się w
niekorzystnym dla Polski czasie. Jest pomocna i rozsądna, choć zdarza jej się
działać instynktownie.
O ojcu
Lenory nie ma zbyt wiele wspomniane oprócz tego, iż jest
wykładowcą, wobec czego wiele czasu spędza na Uniwersytecie, zarabiając na
utrzymanie rodziny, jednak jej matkę mamy szansę poznać
bardzo dokładnie. Gertruda dba o swoje dzieci i chce dla nich jak najlepiej. W
1937 roku zajmuje się domem, szyje suknie dla swoich córek, aczkolwiek nie
przygotowuje posiłków – ten obowiązek przejęła Lenora. Kobieta była w tamtym
czasie osobą, która rozweselała rodzinę i podtrzymywała ciepłą atmosferę, za co
szczerze ją polubiłam.
Abel jest
starszym bratem Lenory, który zanim Moszkowicze zostali zmuszeni do
przeprowadzki, prowadził z kolegą – Jankiem – kram ze starociami. O nim także
niewiele można powiedzieć prócz tego, że ma poczucie humoru, ale wie, kiedy
zachować powagę. Dodatkowo poświęcił bardzo wiele bez możliwości odzyskania.
Niejako zgodził się na to, co mnie zdziwiło, choć można powiedzieć, że sam się
o to prosił.
Michał to
drugi brat głównej bohaterki, który w momencie rozpoczęcia akcji ma lat
dwanaście. Jest bardzo energicznym chłopcem i najbardziej z rodzeństwa
przypomina swoją matkę. Po przeniesieniu do getta traci swój entuzjazm i tak
jak Lenora pragnie powrotu do czasów, kiedy wszystko się „układało”.
Kasia jest
najmłodsza z całego rodzeństwa i została przedstawiona jako słodka dziewczynka,
która jak każda jej rówieśniczka lubi kolor różowy. Jest posłuszna wobec swoich
rodziców, ale często zadaje niewygodne dla Lenory pytania.
Uriel został
wspomniany już w połowie pierwszego rozdziału jako duch,
który stał u bram raju utraconego z mieczem ognistym w dłoni, lecz dopiero pod
koniec tej notki czytelnik ma szansę poznać go „osobiście”. Jest on aniołem,
dosyć pogardliwym i oschłym, jednakże tylko wobec ludzi, których uważa za słabe
istoty. Wcale nie ucieszył się na myśl o pomocy Żydom, co można było przeczytać
już w krótkim opisie fabuły publikowanej historii. Wypełnia swoje obowiązki,
ale tylko w granicach obrony życia ludzi (za zdrowie już nie odpowiada).
Castiel to
drugi anioł, brat Uriela, który także pojawił się w getcie warszawskim w
poszukiwaniu odpowiedniego naczynia. Jest, powiedziałabym, ostrożniejszy w
działaniu od Uriela, który pragnie wypełnić swoje zadanie jak najszybciej.
Castiel musi dwa razy coś przemyśleć, zanim cokolwiek zrobi. Niekiedy wydaje
się być zdezorientowany, ale stara się zrozumieć sytuacje, które dotyczą go
bardziej, niż by przypuszczał.
Akcja
jest rozłożona w czasie, ale nie ma mowy o pogubieniu się, gdyż rozdziały są
opatrzone datą. Opowiadanie rozpoczyna się w roku 1937, choć na chwilę obecną
wydarzenia dzieją się trzy lata później oraz, po przeskoku w czasie, w roku 73.
Rozdziały
zawierają bardzo dużo szczegółowych opisów, które pozwalają czytelnikowi ujrzeć
sytuacje, miejsca czy osoby „oczami wyobraźni”. Mimo długości nie są one
ciężkie do przebrnięcia, wręcz przeciwnie – czytanie ich przychodzi z
łatwością.
Styl/Dialogi
(37/37)
Napisanie
tego opowiadania było z pewnością najlepszym pomysłem, na jaki mogła wpaść jego
autorka. Temat nie jest prosty, ale wytrwali potrafią go umiejętnie wykreować,
nie naruszając zbyt wiele w historii dwudziestego wieku, tak jak zostało to
przedstawione tutaj.
Pojawiają
się nieprzewidziane zwroty akcji, które podtrzymują czytelników w napięciu i
wprawiają go w autentyczne zdumienie, niekiedy całkiem drobnymi szczegółami.
Od
samego początku opowieść wywarła na mnie duże wrażenie, nie tylko względu na
tematykę, ale również nieprzeciętny styl pisania, jaki zaprezentowała
Ridi-culous. Pisze ona bardzo dobrze, zwracając uwagę na ważniejsze aspekty, a
jednocześnie nie zapominając o tych mniejszych. Słownictwo jest bogate w zwroty
potoczne, jakie używają postacie, a także w bardziej „oficjalne” wyrażenia
typowe dla narratora. Tekst jest zrozumiały i posiłkowanie się słownikiem nie
jest wymagane, chyba że języków obcych, jeżeli ktoś jest niecierpliwy. W
opowiadaniu występują zdania zapisane w innym języku, lecz są wyjaśnione pod
tekstem. Później autorka rezygnuje z takiego zapisu i rozmowy z Niemcami są po
polsku, ale zapisane kursywą.
Całość
wciągnęła mnie dopiero od czasu pojawienia się demonów, gdyż lubię, jak coś się
dzieje, co nie oznacza, że wcześniej tekst przynudzał – co to, to nie. Może to
dlatego iż oczekiwałam zejścia aniołów, które było zapowiedziane już w opisie
fabuły, a jednak nie rozwinięte. Cóż, wreszcie się doczekałam i się nie
zawiodłam.
Dialogi
to zdecydowanie plus tego opowiadania. Autorka świetnie manipuluje postaciami,
z których każda jest inna i wypowiada się inaczej, co widać. Bohaterowie
używają typowych dla siebie zwrotów, mówią potocznie. Oprócz wiedzy na temat
rozmówców, można także wiele wyciągnąć z wypowiedzi aniołów, które są
interesujące i odkrywają rąbek tajemnicy. Muszę przyznać, że dialogi wypadają
tu równie dobrze co opisy i nie wyobrażam sobie bez nich opowiadania, a
szczególnie tej historii.
Zastosowana
narracja trzecioosobowa jest odpowiednia do treści, bo pozwala skupić się nie
tylko na Lenorze, ale również na pozostałych bohaterach, którzy odgrywają dużą
rolę w opowiadaniu.
Całość
czytało się bardzo przyjemnie.
Oryginalność
(7/7)
Opowiadania
o tematyce historycznej są rzadkimi okazami w blogosferze, a jeżeli już się w
niej pojawiają, to zwykle giną w jej otchłaniach, dlatego ten blog jest, można
powiedzieć, wyjątkowy. Blog sam w sobie nie jest dokładnym odzwierciedleniem
historii dwudziestowiecznej Europy, gdyż pojawiają się w nim wydarzenia, które
nie miały miejsca – m.in. te fantastyczne, które czynią opowieść częściowym
fanfiction na podst. serialu Supernatural, którego, niestety, nie miałam okazji
obejrzeć, jednakże wiedza na ten temat nie jest potrzebna, aby zrozumieć
przesłanie tekstu.
Według
mnie, całokształt jest jak najbardziej na plus. Kreatywność widać na pierwszy
rzut oka.
Poprawność
(23,5/50)
Aby
odnaleźć błędy musiałam uważnie czytać, gdyż wyłapana została większość pomyłek
(przynajmniej tych ortograficznych, bo pisanie „po za” jest tylko złym
nawykiem). Widać, że Ridi-culous zależy na bezproblemowym odbiorze tekstu przez
czytelnika.
Autorka
jest zaznajomiona z regułami poprawnej pisowni, dlatego błędy to zwykle
niedopatrzenia. Oprócz tego i „porozrzucanych” akapitów treść prezentuje się w
miarę dobrze, a pomyłki nie przeszkadzają w czytaniu.
Ortografia
(9/15)
Prolog
„Po za tym, mam na myśli zupełnie inny rodzaj przebywania na
Ziemi.” = Poza pisze się łącznie.
Rozdział pierwszy: Kolekcjonerski traf
„Po za tym, chodzenie po ulicach getta z rana było
niebezpieczne.” = Jak wyżej.
Rozdział drugi: Naczynia
„Wydarzenia tak oderwane od okrutnej
rzeczywistości wojny, były dla niej nie małym zaskoczeniem.”
= Niemałym – nie z
przymiotnikami piszemy łącznie.
Rozdział trzeci: Niecodzienna propozycja
„Castiel, który do tej pory był po za polem
widzenia dziewczyny, teraz zjawił się za towarzyszem broni, ratując go przed
ciosem w plecy.” = Poza pisze się łącznie.
„Anioły nie mogą wykraczać po za powierzone
im zadanie.” = Jak wyżej.
Rozdział czwarty: Niezapowiedziana
„Jestem naprawdę wielką fanką, słyszałam
pani koncerty jeszcze po za gettem, ale czasami obserwuję jak występuje pani na
scenie przez witrynę kawiarenki.” = Jak wyżej.
Interpunkcja
(0/10)
Prolog
„Stałaby
się wybawicielką.” =
Brak kropki na końcu zdania.
Rozdział pierwszy: Kolekcjonerski traf
„—
Jakaś pani pyta o miedziany, ozdobiony czterema kamieniami granatu kluczyk—
oznajmił tylko, nawet się nie witając.” = Brak spacji pomiędzy wyrazem kluczyk a
myślnikiem.
„—
Żadne daj spokój! — przerwała jej Gertruda.” = Brak kropki na końcu zdania.
„Drzwi zaskrzeczały, jakby protestowały przed
otworzeniem.” = Brak przecinka po zaskrzeczały rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Wypadł
z kuchni, gdzie zwykle odprawiał poranną modlitwę, przyciskając dłonie do uszu
i jęcząc po nosem, jakby ból, który czuł, był
nie do wytrzymania.” = Brak przecinka po czuł rozdzielającego
dwa orzeczenia w zdaniu podrzędnym.
„Mróz
natychmiast uderzył w jej twarz, a gardło bolało, od brania dużych haustów powietrza.” = Niepotrzebny
przecinek po bolało.
„Dziewczyna
widziała, jak jasna poświata
zalewa twarz matki, gdy ta otwierała drzwi.” = Brak przecinka po widziała rozdzielającego
dwa orzeczenia.
Rozdział drugi: Naczynia
„Stolica
walczyła z Niemcami stosunkowo krótko i skapitulowała, mając za sobą zaledwie dwadzieścia osiem dni oporu.” =
Brak przecinka po skapitulowała rozdzielającego zdanie
nadrzędne od podrzędnego, wyrażonego równoważnikiem imiesłowowym.
„Cas
nie umiał wyrobić sobie zdania na temat siły owego miasta, gdyż nie był
przekonany, CZEGO dokładnie użyła
Wojna, by je zdobyć.” = Brak przecinka po przekonany rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Beniamin
Dudała nie pasował do wnętrza kościoła ze swoimi białymi, potarganymi włosami i
rozbieganym, zdenerwowanym spojrzeniem, którym sunął po kratkach w konfesjonale, jakby doszukiwał się kurzu.” = Brak przecinka po konfesjonale rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Wciąż
zastanawiał się nad wyborem Dudały na swoje naczynie, przez co nie zauważył, jak ten odchyla się nieznacznie, rozchylając usta ze
zdziwienia i nie spuszczając spojrzenia z jednego punktu.” = Brak przecinka po jak rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Jestem
zwykłym człowiekiem, przeciętnym. Pracuję w cukierni Wedla, przy ulicy
Szpitalnej, nie wiem, czy już kojarzysz…” =
Brak przecinka po nie wiem rozdzielającego dwa
orzeczenia.
„Weszło
im to w krew tak bardzo, że nawet oni czasami nie rozpoznawali, co jest prawdą a co fikcją.” = Brak przecinka po rozpoznawali rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„—
Wiem — potaknęła. — za chwilę zejdę po więcej śniegu, jednak ty masz
całkowity zakaz wychodzenia na dwór.” = Jeżeli didaskalia kończy
się kropką, to wypowiedź bohatera zaczynamy dużą literą.
Rozdział trzeci: Niecodzienna propozycja
„Lenora
rzuciła się z powrotem na klatkę, lecz
demon zdążył złapać ją za nadgarstek i jednym ruchem powalić na podłogę.” =
Brak przecinka po klatkę rozdzielającego dwa
orzeczenia.
„Dziewczyna
uderzyła głową mocno w posadzkę, na kilka sekund straciła i słuch, i widoczność.” = Brak przecinka po słuch –
przed drugim i w jednym zdaniu należy postawić przecinek.
„Demon,
który ją gonił, ubrał ciało chłopca,
mającego nie więcej niż szesnaście lat, choć przez to nie mniej strasznego.” =
Brak przecinka po gonił rozdzielającego dwa
orzeczenia.
„Ach,
czy mógłbyś mi jeszcze z tym pomóc ?” = Zbędna spacja przed znakiem zapytania.
„Gertruda
mogła stracić ostatnią dorosłą osobę, na której mogła polegać.” = Brak kropki na końcu zdania.
„Wstrzymała
oddech, czując, jak ból znika
stopniowo, z dołu do góry.” = Brak przecinka po oddech rozdzielającego zdanie nadrzędne od
podrzędnego, wyrażonego równoważnikiem imiesłowowym.
„Wyglądał, jakby w małym stopniu przejął się sytuacją
Moszkowiczów.” = Brak przecinka po wyglądał rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Jego
oczy były dziwnie niespokojne, jakby
właśnie zebrała w nich burza.” = Brak przecinka po niespokojne rozdzielającego
dwa orzeczenia.
„Wciąż
nie wiem, jak powinienem się
zachować, by nie zmienić biegu wydarzeń.” = Brak przecinka po nie
wiem rozdzielającego dwa orzeczenia.
„Z
takim tokiem działań nie zajdziemy daleko…moje naczynie zostało uszkodzone już
pierwszej bitwy.” = Brak spacji po wielokropku.
„Uriel nie wyglądał, jakby
podzielał zdanie Casa.” = Brak przecinka po wyglądał rozdzielającego
dwa orzeczenia.
Rozdział czwarty: Niezapowiedziana
„Nie wiem jak Niemcy
zareagują na trupa w naszym domu i nie chcę się dowiedzieć.” = Brak przecinka
po nie wiem rozdzielającego dwa
orzeczenia.
„Jeśli nie chcesz zostać uznana za
dziwadło z przyszłości, to nie odezwiesz się już
więcej, dopóki nie zabijemy Elezara.” = Brak przecinku po przyszłości rozdzielającego dwa
orzeczenia.
Inne
błędy (9,5/15)
Prolog
„—
Nigdy w mojej prawdziwej postaci — odparła sucho, ponownie spoglądając na ulicę am Lustgarten.” = Am, jako nazwa własna, dużą literą.
„—
Ty… - odezwała się ponownie po chwili milczenia.” = Dywiz
(-) nie pełni funkcji myślnika (—).
Rozdział pierwszy: Kolekcjonerski traf
„W
tym czasie stoiska pilnował jego przyjaciel - Janek,
który również był kolekcjonerem.” = Jak wyżej.
„—
Kochanie, co ty na siebie zakładasz?! — wybuchnęła.” = Słowo wybuchnęła jest
zapisane innym kolorem, dlatego jest niewidoczne. Należałoby to poprawić.
Dodatkowo nie rozumiem, dlaczego zostało ono zapisane kursywą.
„Głos
miała pewny. Musiała, jeśli chciała okłamać również siebie.” = Drugie zdanie
brzmi trochę dziwnie w nawiązaniu do pierwszego. Trzeba by to inaczej
sformułować.
„Słychać
było tylko szuranie sztućców o talerze, ponieważ każda próba rozpoczęcia
rozmowy kończyła się fiaskiem.” =
Bardziej skłaniałabym się ku stukaniu (choć to też nie to
słowo, teraz nie mogę go sobie przypomnieć); szurać mogą buty o podłogę.
„Teraz pani Moszkowicz
nie chciała nawet spojrzeć na puste krzesło po jej prawej stronie.”
= Raczej po lewej.
Może nie powinnam czepiać się takich szczegółów, ale wcześniej jest wspomniane,
że Gertruda siadała po prawej stronie swojego męża, dlatego z jej punktu
widzenia była to strona lewa.
„Jako,
że brat zabrał swoją kurtkę, chwyciła za cienki płaszcz, wcisnęła swoje stopy w
czarne buty i wybiegła za Ablem, co chwila krzycząc
jego imię.” = Raczej co chwilę.
Rozdział trzeci: Niecodzienna propozycja
„Trwało
to dłużej niż założyli, ale najwyraźniej wojna również lizała rany, ponieważ przez następne
kilka dni nie było żadnych ataków, a nowi żołnierze na terenie getta wciąż
zachowywali swoją tożsamość, nie dzieląc się ciałem z demonami.” = Wojna, jako Jeździec Apokalipsy, dużą literą.
Rozdział czwarty: Niezapowiedziana
„Lenora, zmarznięta do szpiku kości,
wracała do domu, gdy wpadła na Marysię Ajzensztadt, kobietę znaną w getcie ze słowikowego śpiewu.” =
Literówka w nazwisku, a przynajmniej takie mam wrażenie, gdyż później jej
nazwisko brzmi: Ajzenszradt.
„Następnie agresywne otwieranie drzwi i
drwiące „guten abend”.” = Nie można jednocześnie stosować
kursywy i znaku cudzysłowu – albo jedno, albo drugie.
Dodatki
(13,5/15)
Blog
posiada cztery zakładki:
– „Strona Główna” – tego wyjaśniać nie
trzeba;
– „Linki” – posegregowane, prawidłowo
działające odnośniki do stron o różnej tematyce, w tym do Działu Ocen ISu
(warto byłoby to zamienić na link do oficjalnej strony, a nie wyszczególnionego
działu);
– „Ridi-culous” – kilka słów o autorce,
jej życiu prywatnym i wirtualnym w blogosferze;
– „Wstęp” – krótki opis fabuły, który
zachęca do czytania.
Dodatkowo ładniej by się prezentowało,
jeżeli zakładka „Linki” byłaby umieszczona na ostatnim miejscu, gdyż nie jest
aż tak ważna, jak pozostałe.
W
prawej kolumnie znajdują się następujące dodatki:
– „Menu” – mieszczą się tam wyżej
wymienione strony;
– „Archiwum bloga” – chronologiczny spis
miesięcy, w których były publikowane notki (według mnie, lepiej byłoby opisać
archiwum tytułami notek, co byłoby ułatwieniem w ich poszukiwaniu);
– „Statystyka” – liczba wyświetleń bloga;
– „Wena na dziś” – dodatek z gifem, który
obrazuje nastrój autorki i jej chęć do pisania kolejnych rozdziałów, muszę
przyznać, że jest to całkiem ciekawy i oryginalny pomysł;
– „Witaj!” – krótki tekst oznajmujący o
tematyce publikowanej historii oraz procentowa informacja o stanie ukończenia
kolejnego rozdziału;
– „Obserwatorzy” – gadżet, który umożliwia
prenumerowanie bloga.
Punkty
od oceniającej (4/5)
Po
przeczytaniu całości na ochotę na więcej, więc dzięki tej ocenie zyskałaś jedną
czytelniczkę więcej! Ktoś mógłby powiedzieć, że pisze to przy każdej ocenie, ale
podczas stażu natrafiłam na naprawdę dobre blogi prowadzone przez autorki z
wielkim potencjałem.
Pomimo
występujących błędów opowiadanie nadrabia zachwycającą treścią i piękną
grafiką, dlatego wystarczy poprawić występujące pomyłki. Jeżeli spojrzeć na częstotliwość
błędów to tylko wydaje się ona taka duża, ale w rzeczywistości jest to tylko
złudzenie, bo rozdziały są bardzo szczegółowo opisane, przez co po prostu
obszerne, wobec czego nieprawidłowości nie pojawiają się po sobie, lecz z
przerwami.
Historię
Ridi-culous z czystym sercem mogę polecić każdemu, nawet tym którzy nie
przepadają z tematem II wojny światowej, ale są wielkimi fanami fantasy (albo
odwrotnie dla ulubieńców ważnych wydarzeń historycznych, którzy dotąd fantasy
omijali szerokim łukiem) – tutaj te wątki są świetnie rozwinięte.
Jedyną
dosyć sporą wadą jest częstotliwość dodawania rozdziałów. Niestety, na dobry
tekst trzeba poczekać trochę dłużej, dlatego opowiadanie nadaje się tylko dla
cierpliwych.
Punktów
w sumie: (174/209)
Ocena:
Dobry (ok. 83%)
Przepraszam, że odpowiadam tak późno, miałam drobne problemy z Internetem.
OdpowiedzUsuńAdres śmierć-i-pomoc-przyjda-z-nieba miał odnosić się bardziej do bombardowań, których było sporo podczas wojny światowej. Pomoc to anioły, które również przybyły „z góry”. Gif pochodzi z filmu Constantine, polecam serdecznie.
Podzielam zdanie co do szablonu, Mrs. Grey z Gallery Gold naprawdę się postarała. Czcionka w tytułach została zapisana w CSS, więc teraz trudno będzie ją zmienić, aczkolwiek postaram się coś z tym zrobić. Niedługo i tak planuję zmianę szablonu.
„Nie jest to dobry pomysł, jeżeli autorka nie potrafi umiejętnie zapanować nad wszystkimi występującymi wątkami, aby każdy rozwinąć w odpowiedniej kolejności, ale tutaj takiego przypadku nie ma”– przyprawiłaś mnie tym zdaniem o zawał serca. Jak w teleturnieju, gdzie najpierw mówią: przykro mi, naprawdę mi przykro, ale... przechodzisz dalej.
Przesiedziałam na czytaniu o banknotach i kartkach żywnościowych kilka godzin. Zrobiłam swój reaserch, choć uwierz mi, było to wyjątkowo nudne. Miło, że zwróciłaś na to uwagę.
O Adolfie czytałam dużo, wszystko, co napisałam w opowiadaniu o nim jest prawdą, choć tego, jak się czuł po tych wydarzeniach w jego życiu, musiałam się domyślić.
Nie powiedziałabym o Lenorze, że jest specjalnie rozsądna, ale teraz sobie przypominam, że na pewno był jeden taki moment, gdy tym rozsądkiem się wykazała (przy przeprowadzce do getta). Najczęściej jednak działa pod wpływem impulsu, nie myśląc o konsekwencjach. Pomocna – zgadzam się, lecz ta pomocniczość też wiąże się z lekkomyślnością (zaproszenie sąsiadki do środka).
Wiem, że nie rozwinęłam wątku Tobiasza, prawie w ogóle nie dałam go poznać, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Ojciec Lenory będzie miał swoje pięć minut w opowiadaniu.
Abel widocznie został przeze mnie zaniedbany, ponieważ wydawało mi się, że nie muszę go już bliżej przedstawiać. Starałam się go opisać jako uszczypliwego, ale dobrego brata, kierującego się w życiu pasją. Najwyraźniej powinnam mu poświęcić więcej czasu.
Michał był dla mnie wielkim dylematem. Uwielbiałam o nim pisać, gdy Moszkowicze mieszkali jeszcze poza (nauczyłam się : )) gettem. Mniej przyjemne to już jest po przeprowadzce, bo musiałam ostudzić jego entuzjazm, trochę zmienić charakter.
Castiela i Uriela zobaczyłaś dokładnie takich, jacy powinni być, dziękuję bardzo.
Dobrze słyszeć, że nie jest łatwo się pogubić. Mam do wprowadzenia jeszcze mnóstwo wydarzeń, ale jak do tej pory wiesz co, gdzie, jak to super.
Niemiecki nie jest moją mocną stroną, więc wolałam nie zrażać osób, które posługują się tym językiem w stopniu zaawansowanym. Postanowiłam użyć kursywy dla większości języków w opowiadaniu, żeby, jak wspomniałaś, nie trzeba było co chwila posługiwać się słownikiem czy przewijać na sam dół po tłumaczenie.
Oryginalność cenię sobie najbardziej, dlatego serdecznie dziękuję za siedem punktów. Nadrabiaj serial, jest fenomenalny : )
Bardzo dziękuję za wytknięcie wszystkich błędów. Wiem, że czasami bywa to męczące, ale dzięki temu mogę zobaczyć, na co mam zwracać uwagę przy pisaniu. Mam jednak co do tego jedną uwagę:
„Podczas obrony Warszawy amunicja, umieszczona na teranie kościoła, eksplodowała, ale nie przyniosła wielu strat, przez co przebywanie w nim nie było niebezpieczne.” = Zbędny przecinek po amunicja. – czy umieszczona na terenie kościoła nie jest wtrąceniem, które powinno się oddzielać przecinkami?
Usuń„Słychać było tylko szuranie sztućców o talerze, ponieważ każda próba rozpoczęcia rozmowy kończyła się fiaskiem.” = Bardziej skłaniałabym się ku stukaniu (choć to też nie to słowo, teraz nie mogę go sobie przypomnieć); szurać mogą buty o podłogę. – racja. Internet podpowiada, że powinien być to brzdęk, choć jak teraz się nad tym zastanowiła, to najbardziej pasuje zgrzyt.
„Teraz pani Moszkowicz nie chciała nawet spojrzeć na puste krzesło po jej prawej stronie.” = Raczej po lewej. Może nie powinnam czepiać się takich szczegółów, ale wcześniej jest wspomniane, że Gertruda siadała po prawej stronie swojego męża, dlatego z jej punktu widzenia była to strona lewa. – jestem pod wrażeniem, że to zauważyłaś. Masz rację, dziękuję : )
„Lenora, zmarznięta do szpiku kości, wracała do domu, gdy wpadła na Marysię Ajzensztadt, kobietę znaną w getcie ze słowikowego śpiewu.” = Literówka w nazwisku, a przynajmniej takie mam wrażenie, gdyż później jej nazwisko brzmi: Ajzenszradt. – Ajzenszradt jest z błędem. Miałam ogromne problemy z jej nazwiskiem.
„Następnie agresywne otwieranie drzwi i drwiące „guten abend”.” = Nie można jednocześnie stosować kursywy i znaku cudzysłowu – albo jedno, albo drugie. – Ok, ok będę używać do tego tylko kursywy.
Poprawię kolejność w menu, masz rację.
Nowi czytelnicy zawsze mile widziani, witam serdecznie w skromnych progach mojego bloga.
Chciałabym częściej dodawać rozdziały, ale nigdy mi się to nie udaje, bo zawsze coś pozostanie do sprawdzenia, a to pochłania czas wolny, jaki przeznaczyłam na pisanie. Kilka miesięcy temu myślałam, że wykonałam już cały reaserch i nic więcej nie będę musiała, a tu trzeba się zatrzymywać co kilka zdań.
Cieszę się, że to Ty oceniłaś tę historię. Zrobiłaś to wyczerpująco i dobrze, bardzo przyjemnie było czytać ocenę. Za chwilę zabiorę się za poprawianie błędów, majówka wykończyła mnie tak, że teraz leżę chora w domu, więc mam czas. Na pewno zgłoszę się do Ciebie za kilka rozdziałów, albo gdy już skończę.
Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz dziękuję!
Nie spotkałam się jeszcze z tak długim komentarzem, ale przyznam, że jest do bardzo miłe i potrafi ucieszyć. ;)
UsuńAdresu nawet nie przyszło mi do głowy skojarzyć z wojną, choć teraz wydaje mi się to dosyć oczywiste. Powiedziałabym "mądra po szkodzie"...
Film na pewno dopiszę do swojej listy, która od pewnego czasu już wisi i nic z niej nie jest wykreślane, bo brak czasu na jakąkolwiek rozrywkę oprócz czytania lektury bardzo dokucza. ;-;
Szablon, jak już mówiłam, od razu wpadł mi w oko. Czcionka w gadżetach nie przeszkadza aż tak bardzo, zwróciłam tylko na to uwagę ze względu na ocenę, jeżeli mam być szczera. xD
To się nazywa zbudowanie napięcia. Ha ha. Zastanawiałam się czy tego zdania nie zmienić, bo nie byłam pewna, jak na to zareagujesz, ale zostawiłam.
Banknoty właśnie wzbudziły moje wątpliwości, ale do kartek żywnościowych wolałam się w ogóle nie mieszać, dlatego nie poruszyłam ich tematu w ocenie.
Bohaterowie... Cóż, nie wiedziałam o Adolfie takich rzeczy – oznacza to, że warto przeczytać to opowiadanie, choćby po to, aby dowiedzieć się kilku informacji na temat ważnych ludzi dwudziestego wieku. :D
Z rozsądkiem u Lenory może rzeczywiście przesadziłam, bardziej pasowałoby, że kieruje się dobrem rodziny, stara się pomóc na różne sposoby. Dodatkowo miło wiedzieć, że wątek Tobiasza się jeszcze rozwinie, bo w większości pobyt w obozie pracy kończy się nieprzyjemnie.
Abel faktycznie pojawił się w naprawdę niewielu sytuacjach, ale nie mówię przez to, że został zaniedbany. Może ja nie do końca uwzględniłam w ocenie to, co powinno się w niej znaleźć, bo szczerze nie byłam do niej przekonana, kiedy ją publikowałam. Chciałam wykorzystać trochę więcej czasu, ale nie spodziewałam się, że rozdziały są tak obszerne. ;) Michał, według mnie, wyszedł Ci świetnie w czasie, gdy jego entuzjazm zaczął maleć.Tej zmiany sama lepiej bym nie napisała.
Seriale jakoś mnie nie kręcą (oglądanie tych wszystkich odcinków, których jest po kilkanaście w każdym sezonie jest, moim zdaniem, stratą czasu). Od czasu do czasu coś obejrzę, ale dotąd wytrwałam tylko z pierwszym sezonem PLL.
Co do przecinka - faktycznie, mój błąd. Musiałam przeoczyć. Zaraz to poprawię. ;)
Dodawanie rozdziałów też mi sprawiało problemy, bo to, bo tamto i tak się przedłużało. Ale dobrą historię warto dopracować przed publikacją.
Bardzo miło mi to słyszeć/czytać, że jesteś zadowolona. :) Zdrówka!
Ell s
Jeździec Apokalipsy nic mi nie mówi.
OdpowiedzUsuńSerio? o.O Przecież to powinno być w podstawie programowej języka polskiego w liceum... Już nie mówiąc o tym, że motywy z Apokalipsy są obecne w szeroko pojętej kulturze.
aczkolwiek nie wiele wiem na jej temat.
Niewiele.
który zanim Moszkowicze
Moszkowiczowie. http://sjp.pwn.pl/slowniki/-wicz.html
Opowiadanie rozpoczyna się w roku 1937, choć na chwilę obecną wydarzenia dzieją się trzy lata później oraz, po przeskoku w czasie, w roku 73.
Czy to przeskok do tyłu, do roku 73, czy może w przód, do roku 1973? Jeśli opcja nr dwa, to powinnaś zapisać to albo (...) w roku 1973, albo (...) w roku '73. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/apostrof-w-datach;9995.html
Pojawiają się nieprzewidziane zwroty akcji, które podtrzymują czytelników w napięciu i wprawiają go w autentyczne zdumienie
Jeśli go, to czytelnika.
Słownictwo jest bogate w zwroty potoczne, jakie używają postacie
Jakich.
które było zapowiedziane już w opisie fabuły, a jednak nie rozwinięte.
Nierozwinięte.
bo pisanie „po za” jest tylko złym nawykiem
Nope, jest błędem.
„ Po za tym, mam na myśli zupełnie inny rodzaj przebywania na Ziemi.” = Poza pisze się łącznie.
Niepoprawnie cytujesz. Kropka, pomimo że należy do cytowanego zdania, powinna stać po znaku zamknięcia cudzysłowu, nie przed nim: http://sjp.pwn.pl/zasady/;629880
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/b-kropka-b-po-cudzyslowie;11581.html
„Dziewczyna uderzyła głową mocno w posadzkę, na kilka sekund straciła i słuch, i widoczność.” = Brak przecinka po słuch – przed drugim i w jednym zdaniu należy postawić przecinek.
Racja, ale czasem powtarzające się spójniki nie są równorzędne i trzeba też umieć rozróżniać, przed którym kolejnym i należy przecinek postawić: http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-i
„Jako, że brat zabrał swoją kurtkę, chwyciła za cienki płaszcz, wcisnęła swoje stopy w czarne buty i wybiegła za Ablem, co chwil a krzycząc jego imię.” = Raczej co chwilę.
Zbędny przecinek przed że. // http://sjp.pwn.pl/so/co-chwila;4421471.html
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/dwie-zagadki;5986.html
„Trwało to dłużej niż założyli, ale najwyraźniej wojna również lizała rany, ponieważ przez następne kilka dni nie było żadnych ataków, a nowi żołnierze na terenie getta wciąż zachowywali swoją tożsamość, nie dzieląc się ciałem z demonami.” = Wojna , jako Jeździec Apokalipsy, dużą literą.
Przecinek przed niż.
Po przeczytaniu całości na ochotę na więcej
Mam ochotę.
Ktoś mógłby powiedzieć, że pisze to przy każdej ocenie
Piszę.
Jeżeli spojrzeć na częstotliwość błędów to tylko wydaje się ona taka duża
Przecinek przed to.
nawet tym którzy nie przepadają z tematem II wojny światowej
Przecinek przed którzy.
Co do wymienionych błędów, zgadzam się i je poprawię, ale są trzy sprawy. Pierwsza: mam jeszcze niecałe cztery miesiące, zanim pójdę do liceum; nie wiem, na jakiej podstawie już teraz mnie tam przydzieliłaś, ale jest mi miło, że niektórzy uważają mnie za starszą niż jestem. xD
UsuńDruga: chodzi o przeskok do tyłu. Masz rację, źle sprecyzowałam.
Trzecia: "po za" jest błędem, ale jeżeli ktoś nauczył się pisać ten wyraz rozdzielnie, nie będzie się zastanawiał nad jego pisownią, bo wie, że jest poprawna. Dlatego nazwałam to złym nawykiem.