Blog: The Story of Ramona
Oceniająca: Carolle
Autor: ramoncia
Pierwsze wrażenie 23/24
Zanim przystąpię do pisania oceny, na blogu bywam już parę razy. I za
każdym razem zatrzymuję wzrok na cytacie z nagłówka. To on przykuwa
najwięcej mojej uwagi i od pierwszego spojrzenia na niego mam ochotę przeczytać
choć kawałek najnowszego odcinka (czy rozdziału, jakkolwiek to nazwać) o
wspomnianym odrębnym świecie, do niczego
niepodobnym.
To fakt, że szata graficzna bloga nie jest
zbyt wymyślna, i może nie wyszła spod skrzydeł mistrzyni szabloniarstwa, ale
intryguje mnie. Może właśnie taki był zamiar autorki — nie iść na łatwiznę i
nie pozostawiać bloga niedokończonego, ale również nie oddawać go w ręce osoby
z bloga graficznego. Dzięki temu powstało coś prostego, minimalistycznego, po
prostu ciekawego. Autorka zadbała o każdy szczegół — wyjustowała tekst,
postarała się o pasującą do siebie kolorystykę i sprawiła, że na blogu panuje
porządek. I właśnie to wszystko zachęca mnie do czytania: to, że widzę wkład
autorki w każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Tytuł bloga, który znajduje się i na belce, i na nagłówku mówi to samo —
The Story of Ramona, co moglibyśmy
przetłumaczyć na polski jako Historia
Ramony. Nie rozumiem, czemu tytuł jest w języku angielskim, skoro całe
opowiadanie autorka pisze po polsku. Chyba że tak po prostu lepiej według
ciebie brzmi, ramonciu?
Historia Ramony nie może być niczym
innym jak opowiadaniem o życiu Ramony — tutaj głównej bohaterki. Tytuł nie
mówi nic więcej, nie ma w sobie żadnego ukrytego znaczenia, jest prosty.
Wygląda to dość fajnie, ponieważ zamiast w tytule, gdzie możemy tylko domyślać
się, o co chodzi, wszystko na temat opowiadania wyjaśnione jest w zakładce „Na
wstępie”.
W
oczy rzucają mi się dwa kółka umieszczone prawie na samym dole bloga po prawej
stronie. Jedno z nich mówi: „Konsultant do spraw bicia ludzi”, a drugie:
„Risercz jest dla słabych”. Myślę nad nimi trochę czasu, ale nie potrafię nic
wymyślić. Jaki mają mieć przekaz? I czy to było zamierzone, żeby umieścić je w
„Ocenkach” (przez co mogą mieć z nimi coś wspólnego)?
Grafika 20/23
Szablon, tak jak już zostało to wspomniane przeze mnie na początku
oceny, prezentuje się naprawdę nieźle. Gdy przypatruję się bliżej nagłówkowi,
znajduję parę niedociągnięć, które ja bym poprawiła. Jest to przede wszystkim
sposób, w jaki został on wykończony: jego krawędzie zostały wygładzone i
zaokrąglone, co, nie wiem, mnie po prostu nie przypada do gustu. Dodatkowo nie
podoba mi się czcionka tytułu oraz fakt, że cytat po prawej stronie nie ma w
sobie polskich liter. Biorąc jednak po uwagę całokształt, grafika naprawdę
przypada mi do gustu.
Gdy zjeżdżam wzrokiem niżej, widzę informację od autorki, a dopiero pod
nią kolejny cytat: „Wyobraź mnie sobie. Nie zaistnieję, jeśli mnie sobie nie
wyobrazisz”. Pochodzi on z „Lolity” autorstwa W. Nabokova (w tłum. Michała
Kłobukowskiego) i jest jednym z trzech mott The
Story of Ramona. Podoba mi się tak samo jak jego poprzednik z nagłówka. Tym
razem myślę, że te słowa mógłby powiedzieć któryś z bohaterów opowiadania, na
przykład Ramona, prosząc, abyśmy ją sobie wyobrazili, bo inaczej nie będzie
mogła zaistnieć — cokolwiek miałoby to znaczyć, pomysłów na to jest wiele.
Podoba mi się, że ramoncia dobrała do czarnego tła jasną, szarą
czcionkę. Dzięki temu treść odcinków i tło kontrastują ze sobą, a mnie od razu
czyta się o wiele lepiej, niż gdyby tekst był — przykładowo — zielony czy
niebieski, albo chociaż ciemniejszy.
Cieszy mnie również fakt, że główny tekst na blogu został wyjustowany.
Pamiętaj, ramonciu — już zwracając uwagę na te najdrobniejsze szczegóły — że
gdy nie będziesz pozostawiać „i”, „a”, „że” etc. na końcu linijki, tekst zyska
na estetyce. To jednak pozostawiam tobie.
Szczerze mówiąc, chyba jedynie tytuł na nagłówku odzwierciedla trochę
treści w wyglądzie bloga. Nic innego nie mówi mi o charakterze opowiadania,
które znajduje się na tej stronie. Dlatego dobrze, że powstała zakładka „Na
wstępie”.
Wygląd nie przeszkadza w czytaniu bloga, wszystko jest przejrzyste.
Strona nie jest przepełniona dodatkami, a przynajmniej ja odnoszę takie
wrażenie.
Treść 89/92
*Fabuła/Akcja 27/28
Przez pierwsze dziesięć rozdziałów miałam mieszane uczucia co do utworu,
który zaproponowała mi ramoncia. Wiele wątków pozostawało dla mnie tajemnicą,
postacie się mieszały, miałam dużo luk i pytań, na które nie znajdywałam
odpowiedzi. Dopiero później, po dziesiątym rozdziale, wszystko zaczęło się przede
mną otwierać. Zgaduję, że był to zamierzony ruch autorki.
Pierwszy raz od jakiegoś czasu spotkałam się z opowiadaniem typowo
refleksyjnym — choć nie do końca, bo, jak autorka podkreślała, jest w nim
wszystko — które poruszyło tematy takie jak patologia rodzinna (o ile mogę nazwać
to w ten sposób, mam nadzieję, że się nie obrazisz) czy problemy psychiczne;
które pokazało obraz jednej rodziny, choć każda jej odrębna część żyła innym
życiem: Ramona w poprawczaku, Marc z dwójką dzieci na wychowaniu, kontaktami z
mafioso i problemami z narkotykami, Eric w więzieniu, Natasha zarabiająca marne
pieniądze w sklepie spożywczym i Nicole bez możliwości wypowiedzenia własnego
zdania, żyjąca pod jednym dachem z tyranem-Michaelem. Ostro.
Mimo wszystko ta wielowątkowość i kontrast między postaciami bardzo przypadły
mi do gustu. Nie było łatwo, bo w końcu poruszane tematy do prostych nie
należały, ale opowiadanie spodobało mi się, tak samo jak sposób, w jaki zostało
napisane — bez ogródek, czasami wręcz brutalnie (biorąc pod lupę niektóre
sceny, np. to zdarzenie, gdy Big Mama i jej „strażniczki” zaatakowały Ramonę w
łazience). Czytając, miałam wrażenie, że ta opowieść jest jak z życia wzięta, i
że mogłaby zdarzyć się w prawdziwym świecie, który przedstawia się zupełnie tak
jak ten z The Story of Ramona.
Tekst opowiadania jest spójny. Przez
szesnaście rozdziałów nie zdołałam zagłębić się w najdrobniejsze szczegóły,
więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy wystąpiły jakieś niezgodności, ale jak
dla mnie nic się tam nie gryzło.
Rzeczywiście, tak jak wspomina autorka, opowiadanie mogłoby być jedną
całością, a ten podział na odcinki (czy rozdziały) jest zupełnie zbędny — choć
tego właśnie wymaga Blogspot.
Akcja opowiadania raczej nie stoi w miejscu, wręcz przeciwnie; dzięki
wielowątkowości jest o czym czytać, a wszystko to wydaje się naprawdę ciekawe.
Nie zdarzyło się, żeby jakiś wątek naprawdę nie przypadł mi do gustu. Najlepiej
czytało mi się retrospekcję z życia Nicole i noc, podczas której poznała
Michaela (który, przy okazji, szkoda, że nie jest już taki, jaki był wtedy, naprawdę) oraz akcje tj. np. drugie
odwiedziny Ramony przez Marca, przy których totalnie się nad nim rozczuliłam —
jaki to on opiekuńczy i w ogóle, i chciałam, żeby Ramona wyszła już ze
Spofford, żeby wszystko było normalne, a horror zrobiony z ich życia skończył
się, no ale… Właśnie.
Treść trzyma się tematyki bloga, oprócz tego, że obyczajem bym Historii Ramony nie nazwała, mimo iż
występują tu dokładne opisy środowiska, w którym odbywa się akcja, oraz
prowadzona jest narracja trzecioosobowa. Z uwagi na charakter poruszanych
tematów, poszłabym raczej w klimaty refleksyjne i psychologię.
*Świat Przedstawiony 18/20
Wyjątkowo zaciekawił mnie pomysł na wielowątkowość i byłam ciekawa, jak
ramoncia wykorzysta to w opowiadaniu; jak zdoła przedstawić losy bohaterów,
każdego z osobna, w szczegółowy sposób. Okazało się, że na główny plan wyszła
cała rodzina Ramony: jej ojciec oraz duża ilość rodzeństwa, które narobili
rodzice (nie byłabym zdziwiona, gdyby dzieci były wynikiem nietrzeźwych
zagrywek;p). Każda część rodziny Ramony wiedzie całkiem odmienne życie, aż
trudno jest uwierzyć, że mimo tego kontrastu, nikt z nich nie jest zbyt
szczęśliwy.
Ramona, główna bohaterka, siedzi
uwięziona w Spofford za — jak sama tłumaczy — kradzież portfela jednej z
nauczycielek (choć na razie do końca nie chce mi się w to wierzyć; usiłowanie kradzieży i od razu poprawczak?). Ma trzynaście lat i wydaje
mi się, że jest o wiele bardziej dojrzała psychicznie, niż mógłby wymagać od
niej jej wiek. Ramona ma trudności z wiarą w siebie od kiedy straciła swoją
wysoką pozycję wśród innych więźniarek. Jej najlepszym wybawieniem od zła — a
przynajmniej ja tak uważam — jest Marc, starszy brat dziewczyny. Podczas ich
ostatniego spotkania zdawało mi się, że Ramonie wróciły siły, gdy usłyszała od
niego kilka pocieszających słów. Mam nadzieję, że szybko uda jej się podnieść,
po drodze oczywiście broniąc się, jak tylko będzie mogła — szczególnie przed
Nathalie, która nie wydaje się być wiarygodną osobą: w końcu ma kontakty z Laylą
i na pewno razem coś knują.
Marc. Problemy z narkotykami, kontakty
z mafioso, dwójka dzieci na wychowaniu — oto cały on. Mimo jego
wyniosłości, zamiłowania do przekleństw i znikomej cierpliwości, Marc jest
wspaniałym bratem. Troszczy się o wszystkich dookoła, na swój własny
sposób, ale to robi. Uważa, że mimo złej sytuacji w jego rodzinie, każda jej
jednostka zasługuje chociażby na szacunek — dlatego też szarżuje na Dominica
potrząsającego małą Rachel. Jestem pewna, że zareagowałby również na zachowanie
Michaela w stosunku do Nicole, gdyby tylko ta mieszkała trochę bliżej niż na
innym kontynencie.
Oprócz Ramony i Marca, bohaterów, których po prostu pokochałam, w
opowieści występują: Natasha, Dominic, Michael, Nicole, Alex, Evelina, Brian,
Rachel, Nathalie, Big Mama i jej strażniczki, Miriam, Felix, Tyler, Eric i kilka
innych, bardziej epizodycznych postaci. Każda z nich jest charakterystyczną osobą,
wyróżniającą się z tłumu.
Opisy są jedną z najlepszych części Historii
Ramony. Długie, wyczerpujące, a zarazem lekkie i przyjemne w odczycie.
Najbardziej charakterystyczne są opisy tych „momentów grozy”, którymi nazywam
chociażby bójki czy scenę cięcia przez Ramonę swojego nadgarstka, opisy
wspomnień, czyli tzw. retrospekcje (ta o Michaelu i Nicole była jedną z najlepszych)
oraz cichych przemyśleń Ramony, na przykład jej „pamiętnik” w głowie. Jedyne,
do czego chcę i mogę się przyczepić, to opisy wyglądu postaci. Nawet nie wiesz,
jak trudno było mi wyobrazić sobie bohaterów — okej, pamiętam piegi Nathalie,
tłuste, związane w koński ogon włosy Big Mamy i to, że Brian ciągle obtaczał
wszystko swoją śliną, ale nie mam pojęcia, jaki kolor włosów ma — przykładowo —
Nicole. Po prostu mogłabyś bardziej się na nich skupić, nic więcej.
*Styl/Dialogi 37/37
Styl autorki prezentuje się dość zadziwiająco — oczywiście pozytywnie.
Jestem bardzo zadowolona, że przy opisywaniu poprawczaka pojawiło się
słownictwo, którego naprawdę używają ludzie tam przebywający, że postaci wyrażały
emocje, kiedy mówiły, czy wręcz odwrotnie, słuchały innych, a emocje te były
naturalne.
Słownictwo jest bogate, występują
charakterystyczne słowa i zwroty, autorka potrafi wczuć się w sytuację, w
której znalazła się postać z opowiadania, i dokładnie, krok po kroku, tę postać
przez nią przeprowadzić. Słownika używać nie musiałam, z czego cieszę się, bo
to dobrze, jeśli tekst kierowany do czytelników konkretnego przydziału wiekowego jest dla nich zrozumiały.
Opowiadanie zaciekawiło mnie, choć muszę przyznać, że brutalniejsze zdarzenia
przechodziłam ciężej niż jakiekolwiek inne. Jako przykładem, mogę posłużyć się
sceną, w której Ramona okalecza swój nadgarstek. Uczucia dziewczyny, które
towarzyszyły tej chwili, zostały opisane w bardzo dobry sposób, ponieważ aż
sama poczułam się, jakbym to ja to robiła, nie Ramona. Scena ta jest jedną z
trudniejszych, bo — nawet nie zwracając największej uwagi na samo okaleczanie —
fakt, że robiła to trzynastoletnia dziewczynka, jest straszną rzeczą. No bo cóż
tak okropnego mogłoby przydarzyć się małej, niewinnej trzynastolatce? Dosyć
sporo jak widać.
Miałam
parę takich momentów, kiedy czytałam, że mówiłam: „no, nieźle się porobiło”
albo mrużyłam oczy, mając nadzieję, że dana bójka czy cokolwiek innego, co
budziło we mnie grozę, skończy się jak najszybciej. Zdarzyło się to między
innymi wtedy, gdy byłam w trakcie czytania sceny, w której Ramonie dostało się
na stołówce. Autorka potrafiła mnie zaskoczyć, kiedy myślałam, że już wszystko
się układa i niedługo będzie dobrze — tutaj zwątpiłam na przykładzie Nathalie,
współlokatorki Ramony, która starała się zdobyć zaufanie małej, kiedy w tym
samym czasie knuła z Laylą. A myślałam, że jest pozytywną postacią.
Dialogi były jednym z ciekawszych elementów opowiadania: pisane bez ogródek,
często z przekleństwami, po prostu samo życie. A gdy się pisze o życiu właśnie i
na nim skupia większość akcji, myślę, że dialogi powinny być takie, jakie są w Historii Ramony. Tylko brać przykład.
Występuje
narracja trzecioosoba, dzięki czemu mamy pogląd na stan emocjonalny wszystkich
postaci, obserwujemy akcję „z góry” i myślę, że przy tego typu opowiadaniach,
jak i przy wielowątkowości, wybór ten okazuje się bardzo dobry.
*Oryginalność 7/7
Mówiąc całkiem szczerze, Historia
Ramony jest dla mnie jedyną w swoim rodzaju. Chyba jeszcze nigdy nie
czytałam czegoś podobnego; opowieści o rodzinie, w której każdy ma coś do
powiedzenia o swoim życiu i przedstawia je tak, jak naprawdę ono wygląda.
Dzięki charakterowi poruszanych tematów oraz sposobie, w jaki zostały one
opisane, opowiadanie nabiera dojrzalszego smaku i prezentuje się całkiem
profesjonalnie.
Pomysły
autorki są oryginalne, czasami zadziwiają, czasami zmuszają do głębszych przemyśleń.
Jak dla mnie świetnie, zrezygnowałabym jedynie z tych brutalniejszych scen, ale
to tylko dlatego, że po prostu za nimi nie przepadam.
Poprawność 48/50
Błędów nie ma praktycznie wcale, za co można dziękować niezawodnej
becie. Spisała się w stu procentach, a pomyłki, które znalazłam — czyli
dokładnie dwie gafy ortograficzne — są pewnie jedynie
niedopatrzeniem ze strony autorki.
Pod względem poprawności nie mam do zarzucenia praktycznie nic. Tekst
czyta się z przyjemnością, prawie jak profesjonalną książkę. Jestem tylko ciekawa, czy byłoby tak
kolorowo, gdyby bety zabrakło.
*Ortografia 13/15
0010
Kolejny wieczór nie różniący się od innych[…]
= „nieróżniący”; partykułę „nie” z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy
razem
0011
Podniosła z chodnika nie zapalonego[…] =
„niezapalonego”; zasada taka jak wyżej
*Interpunkcja 10/10
Brak błędów.
*Inne błędy 15/15
Brak błędów.
*Dodatki 13/15
Na
blogu znajduje się pięć dodatkowych podstron. Są to:
—
„Na wstępie” — kontakt z autorką, motta i dodatkowe informacje o opowiadaniu,
które, myślę, że odpowiadają na wszystkie potrzebne pytania mogące zrodzić się
w głowach czytelników podczas śledzenia treści rozdziałów; zdarzyło się kilka
błędów:
*Ta
opowieść w założeniu ma być tasiemcem - ma być wiele wątków[…] = powtórzenie, jednak nie jestem
pewna, czy było zamierzone, dlatego o nim wspominam [+ pamiętaj, żeby używać
myślników (—) a nie dywizów (-), co jest oczywiście utrudnione, ponieważ
Blogspot niczego innego niż dywizów nam nie oferuje];
*Mam
szczerą nadzieję, że czytając mojego bloga będziecie mieć równie dobrą zabawę
jak ja pisząc go. = Zbudowałabym to zdanie inaczej. „Mieć zabawę” nie brzmi ani
dobrze, ani poprawnie. Może lepiej: „Mam szczerą nadzieję, że czytając mojego
bloga, będziecie bawić się równie dobrze jak ja, gdy go piszę”;
*[…]niestety nie znam, trafiłam na nie chyba kiedyś przypadkowo na
facebooku.
= „Facebooku”, nazwy własne piszemy dużą literą;
—
„Spis treści — spis rozdziałów The Story
of Ramona; brakuje ostatniego odcinka;
—
„Słowniczek” — czyli coś, czego na pewno nie spodziewałam się, wchodząc na
tego
bloga po raz pierwszy; intrygujący ten slang, nie powiem, że nie; zapomniałaś o
jednym przecinku:
*[…]tam, gdzie była taka potrzeba zaznaczyłam, dla jakiej grupy
społecznej dane wyrażenie jest charakterystyczne w podanym znaczeniu[…] = przecinek
przed „zaznaczyłam”;
—
„Linki” — odnośniki do różnych stron, w tym do Internetowego Spisu;
—
„Spam” — miejsce, gdzie można zareklamować swojego bloga; znów zjadło
ci
przecinek:
*Ze
względu na brak czasu i chęci na odwiedzanie bloga kogoś, kto nie zadał sobie
trudu, aby choćby zobaczyć, o czym piszę nie obiecuję, że odwiedzę Wasze blogi.
= przecinek przed „nie obiecuję”.
W
prawej kolumnie mamy też parę dodatków:
—
„Uwaga!” — czyli ostrzeżenie o treści;
—
„Betuje – Nearyh”;
—
„Pre-betuje – Delta”;
—
„Czasem betuje – Desdemona”;
—
„Ocenki” — wraz z linkami do ocenialni i dwoma kółkami Delty.
Na
samym dole strony znajdziemy jeszcze „Tagi”.
Dodatkowe informacje o opowiadaniu znajdują się w zakładce „Na wstępie”.
Wszystkie linki i odnośniki działają prawidłowo, są poukładane oraz wyglądają
estetycznie.
Na
górze bloga, w pasku, można odtworzyć playlistę stworzoną przez autorkę. Myślę,
że jest naprawdę świetnie wpasowana w nastrój opowiadania.
Jak
dla mnie nie ma zbędnych zakładek.
Mowa końcowa
Dodatkowe punkty od oceniającej: 3/5 punktów
W prezencie ode mnie otrzymujesz trzy dodatkowe punkty,
ramonciu, ponieważ sądzę, że w pełni na nie zasłużyłaś. Pierwszy jest za pomysł
na opowiadanie The Story of Ramona.
Poradziłaś z nim sobie, podołałaś wielowątkowości, rozwijasz akcję w bardzo
dobrym kierunku. Liczę na szczęśliwe zakończenie całego tego bałaganu,
pamiętaj! Kolejny punkt jest za opisy, które naprawdę mnie urzekły; są takie…
urokliwe. Nagrodziłam też jednym punktem twoje podejście do pracy — zaczęłaś od
szaty graficznej bloga, potem zaczęłaś tworzyć samo opowiadanie. Ani jedno, ani
drugie nie wygląda jak coś, do czego się nie przyłożyłaś. Doceniam twoją pracę
i myślę, że każdy, kto uważa tak jak ja, jest w stanie wybaczyć ci te
miesięczne przerwy między rozdziałami.
Zauważyłam, że wstrzymałaś się z
publikacją nowych rozdziałów. Szesnastka pojawiła się we wrześniu, czyli…
siedem miesięcy temu. Rozumiem, poprawiasz poprzednie notki, ale chcę ci
powiedzieć, że nie warto się nimi katować, skoro nie są wcale złe. Tracisz
tylko czas, kiedy możesz dalej się rozwijać kreśląc, kolejne losy swoich
bohaterów. Oczywiście możesz uważać inaczej, ale sama miałam kiedyś takie „wstrzymanie”,
więc postanowiłam się wypowiedzieć.
Wyżej wypisałam już wszystkie „za” i „przeciw”
à propos twojego bloga, więc myślę, że tu niepotrzebnie powtarzać się nie
muszę. Pozostaje mi jedynie życzyć ci powodzenia.
Gratuluję tak wysokiego wyniku!
Punkty w sumie 196/209
Ocena:
ok.
94%, czyli Na piątkę!
Dziękuję, na początek bardzo dziękuję za czas, jaki poświęciłaś na ocenę Ramony :).
OdpowiedzUsuńCo do szablonu - cóż, szabloniarka ze mnie żadna, ale chciałam, żeby blog był całkowicie mój ;). A że nie trawię przedstawiania bohaterów za pomocą celebrytów (niech się tekst broni sam, a nie xD) ani schodów, zegarów i takich tam wyrastających im z głów... Wyszło jak wyszło, oby czytelnie ;).
Tytuł po angielsku z trzech głównych powodów - dużo lepiej brzmi w takiej formie, poza tym chciałam, żeby trochę nawiązywał do akcji, która umieszczona jest w NYC, a przede wszystkim wciąż jest roboczy (nie umiem w tytuły, takbardzoźle).
Co do kółek - uwielbiam je :D. Taki mały, wewnętrzny żarcik, niektórzy pewnie wiedzą, o co chodzi ;). Hmmm, nie są w ocenkach, tylko pod nimi, choć może to być nieco mylące :P.
Nagłówek... ekhm... no wiem, z grafiką trochę u mnie na bakier :P. Ale, kwik, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że faktycznie w cytacie z Dostojewskiego nie ma polskich znaków -.-. Geez, aż mi wstyd...
A czcionka tytułu mi się podoba :D.
Cytat z "Lolity" - właściwie mam podobne uczucia, że idealnie pasuje do Ramony, choć już niekoniecznie w kontekście fabuły Nabokova, noale xD.
Wiem, wiem, że nie powinno się spójników i zaimków zostawiać na końcu linijki, ale główny problem chyba polega na tym, że trudno nad tym zapanować na blogu :P. Zwłaszcza że w zależności od rozdzielczości monitora tekst jest inaczej podzielony (u mnie np. pierwsza linijka rozdziału ze screena kończy się na "jego dłonie" ;). Ale cenna uwaga, do zapamiętania na przyszłość :).
Ja wiem, że początek wprowadza trochę chaosu, staram się ostatnio nad nim zapanować, na pewno wprowadzę jeszcze poprawki, które pomogą lepiej zapamiętać bohaterów i zorientować się w sytuacji (choćby pierwszy rozdział z pewnością pójdzie pod nóż :P). Ale generalnie masz rację, nie lubię wyjaśniać wszystkiego od razu, historia ma się otwierać powoli i po kolei wszystkie elementy mają wskakiwać na swoje miejsce, a nie pchać się przed szereg xD.
Ej no, za patologię się nie obrażam, nazywajmy rzeczy po imieniu ;). Zresztą, jakby się przyjrzeć, to pewnie trudno będzie tam znaleźć coś niepatologicznego, noale :P.
Cieszę się, że takie masz odczucia, dokładnie o taki efekt mi chodziło, yay xD.
Ja wiem, że krótkie te rozdziały, więc niby szesnaście, a w sumie jakby mniej :P.
Z przyporządkowaniem opka do jakiejś kategorii wciąż mam problem – mam wrażenie, że jest w nim wszystkiego po trochu (czysty obyczaj też będzie, a co xD). Ale może przekombinowuję… :P
W sumie taki był plan, żeby opowiedzieć historię całej rodziny, bo każdy ma coś, co chciałby dodać od siebie ;). W pewnym momencie też na pewno się wyjaśni, dlaczego doszło do tak dużej rodziny i co w ogóle się stało, że wyszło jak wyszło. Ale nie będę spojlerować :P.
Ech, no wiem, ten portfel też mi jakoś nie leży (choć i tak Ramona powiedziała NATO tylko pół prawdy), więc też pewnie pójdzie do przeróbki :P.
Sama nie wiem, czy Marc jej bardziej pomaga czy pogarsza sytuację xD. Na szczęście nie zostało jej już wiele do odsiadki ;).
Btw - ----NatHalie ;).
Marc… yay, serialnie takie wzbudził pozory? xD Ale będzie do tłumaczenia *zaciera ręce* xD. Co do dzieci, to nigdzie nie jest powiedziane, że są jego, raczej wręcz przeciwnie:
UsuńRozdział oo14: „[Marc] Trzepnął małą [Evelinę] w głowę, widząc, jak wytyka język, zamiast uścisnąć siostrę [Natashę].“
Marc, wyniosły? Haha, ciekawy punkt widzenia ;). Za to się cieszę, że go polubiłaś, mimo że taki gruboskórny jest i nieokrzesany xD.
Dopsz, popracuję jeszcze nad opisami postaci, ale póki co masz całkowitą dowolność w wyobrażeniu sobie brakujących elementów :D.
Za brak błędów trzeba podziękować wszystkim moim betom – uwielbiam Was :D.
Co do tych dwóch potknięć ortograficznych – sprawdzę i poprawię :).
Co do interpunkcji w pierwszym przypadku nie zgodzę się, że podkreślona przez Ciebie część zdania jest wtrąceniem, poza tym „i” anuluje przecinek (konsultowane z jedną z bet ;).
W drugim przypadku, jeśli chodzi o pamiętnik Ramony (nawet jeśli póki co pisany tylko w jej głowie), wielu przecinków zwyczajnie brakuje, bo wymaga tego konwencja – taki słowotok. Czytelnik ma się nie zatrzymywać, nie zastanawiać, po prostu płynąć z prądem strumienia świadomości :P.
W trzecim i ostatnim przypadku próbujesz mi przecinkozę wcisnąć? xD Zdecydowanie to również nie jest wtrącenie, przecinka nie powinno być, bo są dwa zdania równorzędne (również konsultowane z jedną z bet :P).
Ajjj, dywiz na podstronie, a fe, już się pozbywam czorta :P. Powtórzenie jak najbardziej zamierzone :P.
Konstrukcję zdania przemyślę, podstrony to nie jest to, na czym skupiam dużą uwagę, stąd pewnie drobne błędy (edytowanie ich milion razy pewnie też ma z tym coś wspólnego :P)
„<> — zabrakło przecinka przed „i” [mamy do czynienia
z wtrąceniem, którym jest „co robi”, więc przecinek musi być];”
a od kiedy prze „i” powinien stać przecinek? :P
„wraz z linkami do ocenialnii” – a tutaj Tobie się rozmnożyło ;)
Wiesz, skoro już rozgrzebałam poprzednie notki, muszę je doprowadzić do końca, bo bez tego nie ruszę dalej, mój mózg mi nie pozwoli :c. Cieszę się, że uważasz je za dobre, ale chciałbym, żeby były jeszcze lepsze :D. Choćby dlatego, żeby załatać parę dziur w opisach bohaterów i tak dalej ;).
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę, wszelkie drobnostki obiecuję poprawić (pewnie przy poprawie starych rozdziałów, hyhy). Tyle dużo szczęścia :D.
"----NatHalie" - ajjjj, przepraszam za te dywizki, kot mi siadł na klawiaturę i dopiero teraz zobaczyłam :c
UsuńChyba jeszcze nigdy w życiu nie przeczytałam tak długiego komentarza pod swoją oceną. Cieszę się, że w miarę przypadła ci do gustu, tymczasem ja wyjaśnię jeszcze parę spraw.
UsuńJuż poprawiłam Natalie na NatHalie, po prostu spolszczyłam to imię nawet nie zauważając.
Ajć, nie mam pojęcia, gdzie przeczytałam, że są to dzieci Marca... Może po prostu mi do niego pasowały? Poprawione. ;p
Co do tej interpunkcji: twoje bety mają rację, sprawdziłam to jeszcze raz i aż trudno mi uwierzyć, że gafy strzeliłam, pisząc o tych przecinkach. Co do drugiego przykładu: konwencja to jednak konwencja, czepiać się nie będę.
Z tym jednym przecinkiem w dodatkach też masz rację, aczkolwiek czasami trzeba postawić goprzed „i”. (Mimo że całe życie uczono inaczej.)
No, podsumowując: przybyło ci punktów, a procent poszedł w górę o jeden. Tym samym ustanowiłaś rekord ocenialni. Na razie jesteś najlepsza. ;)
Raz Ci się zdarzyło, noale :P.
UsuńMarc się nimi opiekuje, bo nie ma kto, ale to wciąż jego rodzeństwo ;).
Moja beta też mi zwróciła na to uwagę, ale rzekła, że rozumie konwencję i niech tak zostanie :P. Wiem, że niektóre fragmenty mogą budzić kontrowersje poprawnościowe (do niektórych gaf się przyznaję, auć :P) :).
Kwik, nie spodziewałam się zmiany oceny już po opublikowaniu :D. Ale to miłe ;). A najbardziej mnie cieszy, że tak dobrze Ci się czytało :).
a od kiedy prze „i” powinien stać przecinek? :P
UsuńOczywiście, że może, a czasem nawet powinien: http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-i
Shun, oczywiście masz rację, to był mój wstrętny skrót myślowy - chodziło mi konkretnie o zdanie, do którego odniosła się Carolle (widzę, że już je skasowała z oceny, a do mojego komcia się nie wkleiło :c). :)
UsuńHej, mam pytanie. Regulamin mówi, że głosowanie na bloga roku jest do 29 kwietnia, ale wiadomo może kiedy konkretnie ankieta się zamyka? W środę o północy, czy jakoś wcześniej?
OdpowiedzUsuńPytam tutaj, ponieważ w dziale pytań na podstronie "Blog roku" nie dostałam odpowiedzi i pewnie dostanę dużo później ;c
Ankieta zamyka się 29 kwietnia o północy.
UsuńBardzo dziękuję :)
Usuń"Kolejny wieczór nie różniący się od innych[…] = „nieróżniący”; partykułę „nie” z przymiotnikami w stopniu równym piszemy razem" - To imiesłów przymiotnikowy, nie przymiotnik ;).
OdpowiedzUsuńW każdym razie błąd nadal jest.
Usuń