Załoga ISu wita was w piątym dniu świętowania naszych urodzin! Czas bardzo szybko leci, nie sądzicie? :)
Lusieeek i Carolle zadbały, abyście ten dzień spędzili z równie dużą ilością prezentów, jak poprzednie cztery. Tym razem zapraszamy na aż trzynaście recenzji - w tym: czterech filmów, czterech seriali i pięciu książek - oraz na Ocenę Specjalną, która sprawi (mamy nadzieję!), że poznacie bliżej wspaniałą, polską wokalistkę, bloggerkę modową oraz autorkę tekstów, Honoratę HONEY Skarbek.
Zapraszamy do świętowania razem z nami! ;p
Recenzja filmu "Obecność" by Lusieeek
Lusieeek i Carolle zadbały, abyście ten dzień spędzili z równie dużą ilością prezentów, jak poprzednie cztery. Tym razem zapraszamy na aż trzynaście recenzji - w tym: czterech filmów, czterech seriali i pięciu książek - oraz na Ocenę Specjalną, która sprawi (mamy nadzieję!), że poznacie bliżej wspaniałą, polską wokalistkę, bloggerkę modową oraz autorkę tekstów, Honoratę HONEY Skarbek.
Zapraszamy do świętowania razem z nami! ;p
Recenzja filmu "Obecność" by Lusieeek
Oryginalny tytuł: The Conjurng
Gatunek: horror
Rok produkcji: 2013
Data premiery za granicą: 18 lipca 2013
Data premiery w Polsce: 26 lipca 2013
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Język oryginału: angielski
Czas trwania: 112 minut
Reżyseria: James Wan
Scenariusz: Chad Hayes, Carey Hayes
Opis fabuły (wg Wikipedia)
Lorraine Warren (Vera Farmiga) i Ed Warren (Patrick Wilson) są badaczami zjawisk paranormalnych. Pewnego dnia zostali wezwani przez rodzinę na odludnej farmie. Okazuje się, że w ich domu mieszka tajemnicza zjawa nie dająca im spokoju. W domu rodziny napotykają klasyczne oznaki demonów. Para badaczy staje do walki z najstraszniejszym demonem, z jakim kiedykolwiek mieli do czynienia.
Moja opinia:
Zamknięta piwnica, skrzypiące schody, trzaskające drzwi, dzieci, które mają niewidzialnych przyjaciół. Z jednej strony to może być po prostu stary dom, gdzie deski są spróchniałe, wiatr zamyka drzwi, a dzieci bawią się, mówiąc, że mają przyjaciela. Jednak to nie jest tak. To nie jest zabawa.
„Obecność" to jeden z tych filmów, który potrafi nastraszyć. Akcja, której się zbytnio nie śpieszy, pozwala nam przynajmniej po części poznać bohaterów; zarówno Warrenów, jak i rodziny mieszkającej w nawiedzonym domu; Perronów - gdyż tutaj reżyser postanowił przedstawić nam je obydwie. Na samą myśl - o ile to prawda, a nie kolejny tani chwyt reklamowy - że jakaś rodzina mogła przeżyć taki koszmar, aż mnie ciarki przechodzą. Z pewnością w rzeczywistości wyglądać to musiało jeszcze gorzej.
„Obecność" to bardzo dobry horror, a jak wiadomo, ciężko o taki w tych czasach. Polecam go każdemu. Ja zamierzam go obejrzeć drugi raz.
Moja ocena: 9/10 punktów
Recenzja filmu "Percy Jackson: Morze Potworów" by Lusieeek
Recenzja filmu "Percy Jackson: Morze Potworów" by Lusieeek
Oryginalny tytuł: Persy Jackson: Sea of Monsters
Gatunek: familijny, przygodowy, fantasy
Rok produkcji: 2013
Data premiery za granicą: 7 sierpnia 2013
Data premiery w Polsce: 16 sierpnia 2013
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Język oryginału: angielski
Czas trwania: 107 minut
Reżyseria: Thor Freudenthal
Scenariusz: Marc Guggenheim
Opis fabuły (wg Wikipedia)
Perseusz Jackson, zwany Percym, to nastoletni syn greckiego boga morza, Posejdona. Chłopak mieszka i uczy się w obozie półkrwi. Pewnego dnia podczas zawodów wielki mechaniczny byk przebija się przez barierę. Annabeth Chase córka Ateny opowiada, że ktoś zatruł drzewo, które roztacza wokół Obozu Herosów ochronną granicę. Żeby uleczyć roślinę i odbudować banerę zapewniającą półbogom bezpieczeństwo, niezbędne jest złote runo – magiczna skóra skrzydlatego barana. Percy wyrusza więc po nie na Morze Potworów. Na jego wodach leży wyspa, gdzie ukryte jest runo. Okazuje się też, że w tym samym miejscu olbrzym Polifem więzi satyra Grovera, przyjaciela młodego herosa. Annabeth i Percy dostają się na statek i spotykają Clarisse La Rue, córkę boga Aresa, która także szuka uzdrawiającej, złotej skóry. Towarzyszy im też cyklop Tyson, przyrodni brat Percy'ego. Niedaleko celu podróży statek atakują Scylla i Charybda – czyhające na żeglarzy morskie potwory – i zatapiają go...
Moja opinia:
Poprzednia część bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam również obejrzeć drugą, majac nadzieję, że będzie równie niesamowita i mnie zachwyci. No cóż... tak nie było.
W tej części młody półbóg musiał odnaleść złote runo, które jako jedyne dałoby radę uratować drzewo, sprawiające barierę ochronną nad Obozem Herosów. Oczywiście nie tylko musi pokonać mityczne stwory, lecz także jednego z potomków greckich bogów.
Morze potworów jest głównym motywem tego filmu - a przynajmniej tak sądzę - lecz mimo to było tych stworów mało. Czasami trudno odnaleść się, co jest głównym wątkiem, te potwory, czy jednak Percy? W niektórych momentach ten chłopak wydaje się być wręcz przytłoczony przez resztę półbogów. Nie, tak nie powinno być.
Podsumowując: film nie był zły, jednak mógł być lepszy, aby przynajmniej dorównać poprzedniej części. To czy chcecie - lub nie - obejrzeć ten film, zależy od was.
Moja ocena: 6,5/10 punktów
Perseusz Jackson, zwany Percym, to nastoletni syn greckiego boga morza, Posejdona. Chłopak mieszka i uczy się w obozie półkrwi. Pewnego dnia podczas zawodów wielki mechaniczny byk przebija się przez barierę. Annabeth Chase córka Ateny opowiada, że ktoś zatruł drzewo, które roztacza wokół Obozu Herosów ochronną granicę. Żeby uleczyć roślinę i odbudować banerę zapewniającą półbogom bezpieczeństwo, niezbędne jest złote runo – magiczna skóra skrzydlatego barana. Percy wyrusza więc po nie na Morze Potworów. Na jego wodach leży wyspa, gdzie ukryte jest runo. Okazuje się też, że w tym samym miejscu olbrzym Polifem więzi satyra Grovera, przyjaciela młodego herosa. Annabeth i Percy dostają się na statek i spotykają Clarisse La Rue, córkę boga Aresa, która także szuka uzdrawiającej, złotej skóry. Towarzyszy im też cyklop Tyson, przyrodni brat Percy'ego. Niedaleko celu podróży statek atakują Scylla i Charybda – czyhające na żeglarzy morskie potwory – i zatapiają go...
Moja opinia:
Poprzednia część bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam również obejrzeć drugą, majac nadzieję, że będzie równie niesamowita i mnie zachwyci. No cóż... tak nie było.
W tej części młody półbóg musiał odnaleść złote runo, które jako jedyne dałoby radę uratować drzewo, sprawiające barierę ochronną nad Obozem Herosów. Oczywiście nie tylko musi pokonać mityczne stwory, lecz także jednego z potomków greckich bogów.
Morze potworów jest głównym motywem tego filmu - a przynajmniej tak sądzę - lecz mimo to było tych stworów mało. Czasami trudno odnaleść się, co jest głównym wątkiem, te potwory, czy jednak Percy? W niektórych momentach ten chłopak wydaje się być wręcz przytłoczony przez resztę półbogów. Nie, tak nie powinno być.
Podsumowując: film nie był zły, jednak mógł być lepszy, aby przynajmniej dorównać poprzedniej części. To czy chcecie - lub nie - obejrzeć ten film, zależy od was.
Moja ocena: 6,5/10 punktów
Recenzja książki "Cienie" by Lusieeek
Autor: Amy Meredith
Fabuła:
Eve jest ładna, popularna, mieszka we wspaniałej rezydencji w Hamptons, kocha zakupy i designerskie ciuchy. I nie ma większych zmartwień poza tym, że zdarza jej się przekroczyć wyznaczony przez rodziców limit na karcie kredytowej. Do czasu…
Pewnego dnia w jej liceum zjawia się dwóch nowych chłopców.
Luke, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, od razu wpada jej w oko.
Tajemniczy, małomówny Mal działa na nią jak magnes.
Obaj są fantastyczni, a wybór trudny. Zwłaszcza kiedy Eve odkryje, że nieprzypadkowo przybyli do miasta, w którym nagle zaczyna roić się od demonów.
Moja ocena:
W trakcie trwania wakacji miałam wyjechać do babci. A że ona nie ma komputera, nie mówiąc o intenrecie, postanowiłam zabezpieczyć się w książki. No i wybrałam kilka - w tym właśnie "Cienie". Powieść spodobała mi się od razu, przede wszystkim dlatego, że to książka o demonach, czarownicach... W skrócie mówiąc o wszytkim, co lubię.
Muszę przyznać, że z główną bohaterką - nastoletnią Eve utorzsamiałam się ja sama, jako Luke'a wyobrałażałam sobie Luke'a Hemmingsona, a rolę tajemniczego Mala odgrywał Zayn Malik. Tak łatwiej było mi się "wplątać" w opisywane historie, a także bardziej "żyć" tymi historiami.
Jednym słowem bardzo mi się spodobała książka. Trzecią część kupiłał, gdy zamawiałam przez internet książki. Teraz trzeba przekonać mamę, aby zgodziła się na zakup czwartej części.
Moja ocena: 9/10 punktów.
Recenzja książki "Zabójczy gatunek" by Lusieeek
Autor: Dave Freedman
Tytuł: Zabójczy gatunek
Oryginalny tytuł: Natural Selection
Gatunek: thriller/ sensacja/ kryminał
Cykl: Danse Macabre
Rok wydania: 2008
Przekład: Robert P. Lipski
Wydawnictwo: G+J Gruner+Jahr PL
Liczba stron: 438
Liczba rozdziałów: 96
Pierwsze zdanie: „Potwory nie istnieją... prawda?"
Fabuła:
Zespół biologów staje u progu wstrząsającego odkrycia. Olbrzymi drapieżnik, żyjący w głębinach oceanu, zmienia swoje zachowanie i staje się niebezpieczny dla ludzi. Trwa pościg za nim. Naukowcy docierają do najbardziej egzotycznych zakątków świata, na dno oceanu, w ostępy tajemniczego lasu ogromnych sekwoi i do nieznanego kompleksu wielkich jaskiń. Wspólnie przeżywają miłosne wzruszenia, radość przyjaźni, moc lojalności i gorycz zdrady.
Kiedy zaczną ginąć ludzie, stawka w tej grze błyskawicznie zaczyna rosnąć. A wówczas rozpoczyna się prawdziwe polowanie.
Moja ocena:
Jest to kolejna książka, w którą zaopatrzyłam się na pobyt u babci. Zaciekawił mnie już sam tytuł, chodź nie nastawiałam się na jakiś cud; coś w stylu horrorów z TVPuls; dużo krwi, mało akcji. Jednak tutaj nie do końca tak było.
Ogólnie akcja początkowo rozgrywa się dość wolno, ale potem przyśpiesza. W niektórych momentach aż trudno odsunąć się od czytania. Jest napisana z dwóch perspektyw; jednej ludzi, którzy stopniowo poznają stwory morskie, a z drugiej właśnie tych "potworów" głębin, gdzie tłumaczone jest, dlaczego one zachowują się tak, jak się zachowują. Zainteresowały mnie również teorie i motywy biologiczne, za których dodanie jest wielki plus. Tak naprawdę można wiele z tej książki wynieść.
Jestem zadowolona, że sięgnęłam po tę książkę i nie żałuję czasu, przez który ją czytałam. Zamierzam przeczytać pozostałe powieści z cyklu.
Moja ocena: 6,5/10 punktów.
Recenzja książki "Piękni i Martwi" by Lusieeek
Autor: Yvonne Woon
Tytuł: Piękni i Martwi
Oryginalny tytuł: Dead and Beautiful
Gatunek: fantasy
Cykl: Piękni i Martwi
Rok wydania: 2010
Przekład: Ewa Skórska
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 416
Liczba rozdziałów: 22
Pierwsze zdanie: „Nie wiedziałam o śmierci nic, dopóki nie zaczęłam uczyć się filozofii."
Fabuła:
Szesnastoletnia Renée po tragicznej śmierci rodziców zostaje wysłana do tajemniczej Akademii Gottfrieda. Tam wśród zagadkowych uczniów spotyka Dantego i od pierwszego spojrzenia wie, że są sobie przeznaczeni. Myśli tylko o nim – co dzień piękniejszym, doskonalszym… i coraz bardziej niepokojącym. Czy jego sekret ma coś wspólnego z tym, co dzieje się w Akademii Gottfrieda? Dlaczego znikają uczniowie? Co ukrywa dyrektorka? I dlaczego Dante tak bardzo boi się miłości?
W dniu, w którym Renée pozna tajemnicę ukochanego, odkryje, że może stracić dla niego nie tylko serce, ale i duszę…
Moja ocena:
Ta książka trafiła do mnie przypadkiem, akurat oddawałam już przeczytane dzieła i ktoś ją przyniósł. Zaciekawiła mnie okładka - nie ocenia się książki po okładce! - więc ją wzięłam, łącznie z dwoma innymi. Początkowo myślałam, że będzie przypominać Zmierzch - wampiry, wilkołaki - ale - całe szczęście! - się pomyliłam. Przeczytałam ją w dwa dni, praktycznie na jednym wdechu. Jest po prostu cudowna. Opowiada o dziewczynie, która jest normalną nastolatką, lecz jej życie diametralnie się zmienia, gdy znajduje swoich rodziców martwych w lesie. Dodatkowo dowiaduje się, że musi zostawić wszystko i wszystkich, by wyjechać z przybyłym jej dziadkiem. Zaczyna uczęszczać do Akademii Gottfrieda, gdzie panują surowe zasady. Ale pomimo uprzedzeń do każdego, zaprzyjaźnia się z Eleanor i zakochuje w Danie. Jednak jest ona dość wścibska i stara się odkryć tajemnice, których nie powinna. Niesie to za sobą niemiłe konsekwencje.
Książkę czyta się przyjemnie i szybko, jedynie denerwowały mnie nieliczne literówki. Zamierzam sięgnąć po kolejną część.
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja książki "Tożsamość Anioła" by Lusieeek
Autor: L. H. Zelman
Tytuł: Tożsamość Anioła
Oryginalny tytuł: Dead and Beautiful
Gatunek: fantasy/ romans
Cykl: Tożsamość Anioła
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 328
Liczba rozdziałów: 12
Pierwsze zdanie: „...I ujrzałem niebo w ogniu."
Fabuła:
Jeśli pewnego dnia okaże się, że jesteś aniołem i twoja obecność na ziemi to nie przypadek... Czy w to uwierzysz?
Andrea to wrażliwa i inteligentna dziewczyna, ale brak jej pewności siebie. Nawet kiedy Kaspar, najatrakcyjniejszy chłopak na studiach, okazuje jej zainteresowanie, nie potrafi mu zaufać. Kaspar budzi w niej niezrozumiały niepokój, tym bardziej że dookoła zaczynają się dziać rzeczy trudne do wyjaśnienia. Dziewczyna ma poczucie, że jej śladem ktoś podąża. Ktoś, kto nie jest człowiekiem...
Czy znajdzie w sobie siłę, by zmierzyć się z przeszłością i zmienić przyszłość?
Jak wiele można poświęcić dla miłości?
Moja opinia:
Tożsamość Anioła to książka, którą mogę zaliczyć do ulubionych, lecz szczerze mówiąc, gdybym wiedziała, że napisała ją Polka, to raczej bym jej nie wzięła; dotąd uważałam, że polskie dzieła pozostawiają wiele do życzenia (jak widać wiele jeszcze nie wiem i nadal można mnie zaskoczyć). Jednak teraz wiem, że to była dobra decyzja.
Według opisu z tyłu książki, to takie typowe romansidło. Jednak po zagłębieniu się w czytaną treść, można zobaczyć, że to tylko jeden z motywów opowieści. Opowiada ona również o nienawiści, złości, zazdrości, rozczarowaniu, ale także o odczuciach dziewczyny, która dowiaduje się dla niej szokującej prawdy. Nie wie, czy powinna wybierać między tym, co czuje, a tym, co właściwe.
Naprawdę jestem zafascynowana tą historią i z pewnością sięgnę po kolejne części - no i może w końcu zacznę czytać więcej polskiej strony pisarstwa, gdyż ta książka dowiodła, że warto.
Moja ocena: 9/10
Recenzja serialu "W garniturach" by Lusieeek
Autor: Amy Meredith
Tytuł: Cienie
Oryginalny tytuł: Shadows
Gatunek:
Cykl: Dotyk Ciemności
Rok wydania: 2010
Przekład: Alicja Marcinkowska
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 248
Liczba rozdziałów: 25
Pierwsze zdanie: Duch prześliznął się między dwiema sosnami, bezszelestnie, nie zostawiając śladów na pokrytej igliwiem ziemi. Nagle zatrzymał się, jakby coś wyczuł - coś żywego.
Fabuła:
Eve jest ładna, popularna, mieszka we wspaniałej rezydencji w Hamptons, kocha zakupy i designerskie ciuchy. I nie ma większych zmartwień poza tym, że zdarza jej się przekroczyć wyznaczony przez rodziców limit na karcie kredytowej. Do czasu…
Pewnego dnia w jej liceum zjawia się dwóch nowych chłopców.
Luke, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, od razu wpada jej w oko.
Tajemniczy, małomówny Mal działa na nią jak magnes.
Obaj są fantastyczni, a wybór trudny. Zwłaszcza kiedy Eve odkryje, że nieprzypadkowo przybyli do miasta, w którym nagle zaczyna roić się od demonów.
Moja ocena:
W trakcie trwania wakacji miałam wyjechać do babci. A że ona nie ma komputera, nie mówiąc o intenrecie, postanowiłam zabezpieczyć się w książki. No i wybrałam kilka - w tym właśnie "Cienie". Powieść spodobała mi się od razu, przede wszystkim dlatego, że to książka o demonach, czarownicach... W skrócie mówiąc o wszytkim, co lubię.
Muszę przyznać, że z główną bohaterką - nastoletnią Eve utorzsamiałam się ja sama, jako Luke'a wyobrałażałam sobie Luke'a Hemmingsona, a rolę tajemniczego Mala odgrywał Zayn Malik. Tak łatwiej było mi się "wplątać" w opisywane historie, a także bardziej "żyć" tymi historiami.
Jednym słowem bardzo mi się spodobała książka. Trzecią część kupiłał, gdy zamawiałam przez internet książki. Teraz trzeba przekonać mamę, aby zgodziła się na zakup czwartej części.
Moja ocena: 9/10 punktów.
Recenzja książki "Zabójczy gatunek" by Lusieeek
Autor: Dave Freedman
Tytuł: Zabójczy gatunek
Oryginalny tytuł: Natural Selection
Gatunek: thriller/ sensacja/ kryminał
Cykl: Danse Macabre
Rok wydania: 2008
Przekład: Robert P. Lipski
Wydawnictwo: G+J Gruner+Jahr PL
Liczba stron: 438
Liczba rozdziałów: 96
Pierwsze zdanie: „Potwory nie istnieją... prawda?"
Fabuła:
Zespół biologów staje u progu wstrząsającego odkrycia. Olbrzymi drapieżnik, żyjący w głębinach oceanu, zmienia swoje zachowanie i staje się niebezpieczny dla ludzi. Trwa pościg za nim. Naukowcy docierają do najbardziej egzotycznych zakątków świata, na dno oceanu, w ostępy tajemniczego lasu ogromnych sekwoi i do nieznanego kompleksu wielkich jaskiń. Wspólnie przeżywają miłosne wzruszenia, radość przyjaźni, moc lojalności i gorycz zdrady.
Kiedy zaczną ginąć ludzie, stawka w tej grze błyskawicznie zaczyna rosnąć. A wówczas rozpoczyna się prawdziwe polowanie.
Moja ocena:
Jest to kolejna książka, w którą zaopatrzyłam się na pobyt u babci. Zaciekawił mnie już sam tytuł, chodź nie nastawiałam się na jakiś cud; coś w stylu horrorów z TVPuls; dużo krwi, mało akcji. Jednak tutaj nie do końca tak było.
Ogólnie akcja początkowo rozgrywa się dość wolno, ale potem przyśpiesza. W niektórych momentach aż trudno odsunąć się od czytania. Jest napisana z dwóch perspektyw; jednej ludzi, którzy stopniowo poznają stwory morskie, a z drugiej właśnie tych "potworów" głębin, gdzie tłumaczone jest, dlaczego one zachowują się tak, jak się zachowują. Zainteresowały mnie również teorie i motywy biologiczne, za których dodanie jest wielki plus. Tak naprawdę można wiele z tej książki wynieść.
Jestem zadowolona, że sięgnęłam po tę książkę i nie żałuję czasu, przez który ją czytałam. Zamierzam przeczytać pozostałe powieści z cyklu.
Moja ocena: 6,5/10 punktów.
Recenzja książki "Piękni i Martwi" by Lusieeek
Autor: Yvonne Woon
Tytuł: Piękni i Martwi
Oryginalny tytuł: Dead and Beautiful
Gatunek: fantasy
Cykl: Piękni i Martwi
Rok wydania: 2010
Przekład: Ewa Skórska
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 416
Liczba rozdziałów: 22
Pierwsze zdanie: „Nie wiedziałam o śmierci nic, dopóki nie zaczęłam uczyć się filozofii."
Fabuła:
Szesnastoletnia Renée po tragicznej śmierci rodziców zostaje wysłana do tajemniczej Akademii Gottfrieda. Tam wśród zagadkowych uczniów spotyka Dantego i od pierwszego spojrzenia wie, że są sobie przeznaczeni. Myśli tylko o nim – co dzień piękniejszym, doskonalszym… i coraz bardziej niepokojącym. Czy jego sekret ma coś wspólnego z tym, co dzieje się w Akademii Gottfrieda? Dlaczego znikają uczniowie? Co ukrywa dyrektorka? I dlaczego Dante tak bardzo boi się miłości?
W dniu, w którym Renée pozna tajemnicę ukochanego, odkryje, że może stracić dla niego nie tylko serce, ale i duszę…
Moja ocena:
Ta książka trafiła do mnie przypadkiem, akurat oddawałam już przeczytane dzieła i ktoś ją przyniósł. Zaciekawiła mnie okładka - nie ocenia się książki po okładce! - więc ją wzięłam, łącznie z dwoma innymi. Początkowo myślałam, że będzie przypominać Zmierzch - wampiry, wilkołaki - ale - całe szczęście! - się pomyliłam. Przeczytałam ją w dwa dni, praktycznie na jednym wdechu. Jest po prostu cudowna. Opowiada o dziewczynie, która jest normalną nastolatką, lecz jej życie diametralnie się zmienia, gdy znajduje swoich rodziców martwych w lesie. Dodatkowo dowiaduje się, że musi zostawić wszystko i wszystkich, by wyjechać z przybyłym jej dziadkiem. Zaczyna uczęszczać do Akademii Gottfrieda, gdzie panują surowe zasady. Ale pomimo uprzedzeń do każdego, zaprzyjaźnia się z Eleanor i zakochuje w Danie. Jednak jest ona dość wścibska i stara się odkryć tajemnice, których nie powinna. Niesie to za sobą niemiłe konsekwencje.
Książkę czyta się przyjemnie i szybko, jedynie denerwowały mnie nieliczne literówki. Zamierzam sięgnąć po kolejną część.
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja książki "Tożsamość Anioła" by Lusieeek
Autor: L. H. Zelman
Tytuł: Tożsamość Anioła
Oryginalny tytuł: Dead and Beautiful
Gatunek: fantasy/ romans
Cykl: Tożsamość Anioła
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 328
Liczba rozdziałów: 12
Pierwsze zdanie: „...I ujrzałem niebo w ogniu."
Fabuła:
Jeśli pewnego dnia okaże się, że jesteś aniołem i twoja obecność na ziemi to nie przypadek... Czy w to uwierzysz?
Andrea to wrażliwa i inteligentna dziewczyna, ale brak jej pewności siebie. Nawet kiedy Kaspar, najatrakcyjniejszy chłopak na studiach, okazuje jej zainteresowanie, nie potrafi mu zaufać. Kaspar budzi w niej niezrozumiały niepokój, tym bardziej że dookoła zaczynają się dziać rzeczy trudne do wyjaśnienia. Dziewczyna ma poczucie, że jej śladem ktoś podąża. Ktoś, kto nie jest człowiekiem...
Czy znajdzie w sobie siłę, by zmierzyć się z przeszłością i zmienić przyszłość?
Jak wiele można poświęcić dla miłości?
Moja opinia:
Tożsamość Anioła to książka, którą mogę zaliczyć do ulubionych, lecz szczerze mówiąc, gdybym wiedziała, że napisała ją Polka, to raczej bym jej nie wzięła; dotąd uważałam, że polskie dzieła pozostawiają wiele do życzenia (jak widać wiele jeszcze nie wiem i nadal można mnie zaskoczyć). Jednak teraz wiem, że to była dobra decyzja.
Według opisu z tyłu książki, to takie typowe romansidło. Jednak po zagłębieniu się w czytaną treść, można zobaczyć, że to tylko jeden z motywów opowieści. Opowiada ona również o nienawiści, złości, zazdrości, rozczarowaniu, ale także o odczuciach dziewczyny, która dowiaduje się dla niej szokującej prawdy. Nie wie, czy powinna wybierać między tym, co czuje, a tym, co właściwe.
Naprawdę jestem zafascynowana tą historią i z pewnością sięgnę po kolejne części - no i może w końcu zacznę czytać więcej polskiej strony pisarstwa, gdyż ta książka dowiodła, że warto.
Moja ocena: 9/10
Recenzja serialu "W garniturach" by Lusieeek
Oryginalny tytuł: Suits
Gatunek serialu: Prawniczy
Lata produkcji: od 2011
Data premiery za granicą: 23 czerwca 2011
Data premiery w Polsce: 23 lipca 2011
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Język oryginału: angielski
Czas trwania: ok. 42 minut
Scenariusz: Aaron Korsch
Opis fabuły (wg Wikipedia)
Mike Ross (Patrick J. Adams) to geniusz, który porzucił college. Zaprzepaścił marzenie o byciu adwokatem po tym, jak przyłapano go na sprzedawaniu córce dziekana egzaminów z matematyki. Wrodzona inteligencja, połączona z fotograficzną pamięcią sprawiają, że Mike zarabia na życie zdając testy za innych ludzi, takie jak LSAT (Test prawniczy).
Harvey Specter (Gabriel Macht) jest jednym z najlepszych adwokatów w Nowym Jorku, który niedawno awansował na stanowisko starszego partnera w firmie i musi zatrudnić współpracownika. Po przypadkowej rozmowie kwalifikacyjnej z Mike’iem, Harvey jest pod wrażeniem sprytu młodego człowieka, jego encyklopedycznej, prawniczej wiedzy oraz pragnienia bycia adwokatem, i zatrudnia go. Z uwagi na fakt, że Mike nie ukończył studiów prawniczych, a polityka firmy pozwala na zatrudnianie wyłącznie absolwentów Harvardu, obaj muszą udawać, że Mike ukończył tę uczelnię.
W firmie, Mike jest ciągle nękany przez młodszego partnera, Louisa Litta (Rick Hoffman), zazdrosnego rywala Harveya. Mike zaprzyjaźnia się z Rachel Zane (Meghan Markle), praktykantką, której strach przed egzaminem uniemożliwia jej ukończenie studiów prawniczych. Mike i Harvey często kłócą się z powodu naiwności Mike’a, jego etyki i skrupułów oraz nieczułości i twardego dowodzenia Harvey’a, ale mimo to są dobrymi partnerami, którzy pomagają sobie pokonać własne słabości.
Moja opinia:
Na ten serial wpadłam w połowie lipca. Oglądnęłam pierwszy, drugi, trzeci odcinek... I naprawdę mi się spodobał. Jest to w sumie taka odskocznia od monotonnego oglądania kryminałów i dokumentów. Nie jest to taki typowy serial prawniczy, nie wszystko jest tu takie "sztywne" czy "suche".
Serial opowiada o 20-kilku letnim Mike, który przez błędy młodości nie ukończył wymaganej szkoły, aby stać się prawnikiem, jednak bardzo mu na tym zależy. Posiada wyjątkową umiejętność: wszystko, co kiedykolwiek przeczyta, momentalnie zapamiętuje. Dzięki determinacji dostaje pracę u boku starszego partnera - Harveya Spectera. Dodatkowo zostały wmieszane sprawy sercowe, nutki tajemnicy i dobry humor. Mieszanka idealna.
Polecam wszystkim, ten serial jest naprawdę świetny.
Moja ocena: 8,5/10 punktów
Harvey Specter (Gabriel Macht) jest jednym z najlepszych adwokatów w Nowym Jorku, który niedawno awansował na stanowisko starszego partnera w firmie i musi zatrudnić współpracownika. Po przypadkowej rozmowie kwalifikacyjnej z Mike’iem, Harvey jest pod wrażeniem sprytu młodego człowieka, jego encyklopedycznej, prawniczej wiedzy oraz pragnienia bycia adwokatem, i zatrudnia go. Z uwagi na fakt, że Mike nie ukończył studiów prawniczych, a polityka firmy pozwala na zatrudnianie wyłącznie absolwentów Harvardu, obaj muszą udawać, że Mike ukończył tę uczelnię.
W firmie, Mike jest ciągle nękany przez młodszego partnera, Louisa Litta (Rick Hoffman), zazdrosnego rywala Harveya. Mike zaprzyjaźnia się z Rachel Zane (Meghan Markle), praktykantką, której strach przed egzaminem uniemożliwia jej ukończenie studiów prawniczych. Mike i Harvey często kłócą się z powodu naiwności Mike’a, jego etyki i skrupułów oraz nieczułości i twardego dowodzenia Harvey’a, ale mimo to są dobrymi partnerami, którzy pomagają sobie pokonać własne słabości.
Moja opinia:
Na ten serial wpadłam w połowie lipca. Oglądnęłam pierwszy, drugi, trzeci odcinek... I naprawdę mi się spodobał. Jest to w sumie taka odskocznia od monotonnego oglądania kryminałów i dokumentów. Nie jest to taki typowy serial prawniczy, nie wszystko jest tu takie "sztywne" czy "suche".
Serial opowiada o 20-kilku letnim Mike, który przez błędy młodości nie ukończył wymaganej szkoły, aby stać się prawnikiem, jednak bardzo mu na tym zależy. Posiada wyjątkową umiejętność: wszystko, co kiedykolwiek przeczyta, momentalnie zapamiętuje. Dzięki determinacji dostaje pracę u boku starszego partnera - Harveya Spectera. Dodatkowo zostały wmieszane sprawy sercowe, nutki tajemnicy i dobry humor. Mieszanka idealna.
Polecam wszystkim, ten serial jest naprawdę świetny.
Moja ocena: 8,5/10 punktów
Recenzja książki "Pamiętnik Narkomanki" by Carolle
Oryginalny tytuł: Pamiętnik
Narkomanki
Gatunek: Autobiografia,
pamiętnik
Data wydania: 2008r.
(data przybliżona)
Wydawnictwo: Mawit
Druk
Liczba stron: 304
Liczba rozdziałów: brak
podziału na rozdziały
Pierwszy akapit: „21
marca 1973 roku
Pierwszy dzień wiosny.
Wspaniały, słoneczny. Wszystko budzi się do życia. I we mnie coś się obudziło.
Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Poszłam na pierwsze w życiu wagary. Ja,
wzorowa córka i uczennica.”
Opis książki (wg tyłu okładki):
To prawdziwe notatki
dziewczyny, później kobiety, w których zamkniętych zostało piętnaście lat życia
na krawędzi, we wciąż na nowo podejmowanej walce z nałogiem. Jej przejmujące,
niejednokrotnie bardzo drastyczne świadectwo rodzi prawdę o piekle, jakim jest uzależnienie.
Daty dzienne wyznaczają tu czas szkoły, pracy i wakacji, ale przede wszystkim
czas życia i śmierci.
Moja opinia:
Książkę tę kupiłam na początku wakacji, nie wiedząc — tak
naprawdę — w co się pakuję. Męczyłam ją ponad dwa miesiące, ponieważ jest to
bardzo trudna i wyczerpująca historia. Teraz, gdy już ją skończyłam, nie za
bardzo potrafię opisać tego, co czuję.
Główną bohaterką, jak i autorką książki, jest Barbara
Rosiek, z początku nastolatka, która mieszkała w moim rodzinnym mieście —
Częstochowie. Ze wzmożoną siłą czytałam kolejne strony utworu, będąc w szoku,
ponieważ rozpoznawałam wszystkie opisywane w nim miejsca. Szczyt, Lubliniec, chata,
liceum i aleje… przecież dobrze znam te okolice.
Książka uświadomiła mi wiele rzeczy. Po pierwsze, dała mi
dużo do myślenia. Wcześniej nigdy nie wzięłabym narkotyku w dłoń, a teraz
wystrzegam się go jeszcze mocniej. Nie miałam pojęcia, jak dużą ma on siłę oraz
jak wiele osób popada w jego otchłań, aby swoje dalsze życie zamienić w
otępiającą walkę, walkę, która dla większości od razu skazana jest na porażkę.
Czytając, coraz bardziej zagłębiałam się w relacje Basi z całym
otoczeniem oraz jej nastawieniem do otaczającego nas świata. Zdałam sobie
sprawę z tego, że w wieku trzynastu/czternastu lat była taką samą dziewczyną,
jaką ja jestem teraz. Wszystko rozpoczęło się od dnia, kiedy po raz pierwszy w
życiu poszła na wagary.
Potem mogłam już tylko czytać o braniu, ciągłym braniu.
Majka, ziomki, hera, zupa, koka, kompoty i susz, a potem znów od początku.
Wizyty w szpitalach, na komisariatach policji, w chacie, w psychiatryku, w
MONARZE… Czasami zdaje mi się, że Basia była wszędzie.
Po zapaści, z której ledwo ją odratowano, postanowiła, że
zmieni swoje życie. Miała dość otępienia, wywoływanego przez narkotyk, dość
kontaktów z innymi ludźmi, które ograniczały się tylko do układów. Dość
wszystkiego. Siebie również.
Zaczęła pisać. Poszła na studia.
Barbara Rosiek wyleczyła się z narkomanii, pokazała nam
wszystkim, że jest silniejsza od pulsującego bólu w całym jej ciele, który aż
rwał, aby tylko „wziąć strzykawkę i
władować w kanał”.
Autorka „Pamiętnika Narkomanki” stała się dla mnie jednym z
najjaśniej przyświecających mi przykładów. Niech będzie inspiracją także dla
was oraz niech jej siła pomoże tym, którym jest jej brak.
Moja ocena: 10/10
Recenzja filmu "One Direction: This Is Us" by Carolle
Oryginalny tytuł: One
Direction: This Is Us 3D (1D in 3D)
Gatunek:
Dokumentalny, Muzyczny
Rok produkcji: 2013r.
Data premiery za
granicą: 28 sierpnia 2013r.
Data premiery w
Polsce: 30 sierpnia 2013r.
Kraj produkcji: Stany
Zjednoczone (USA)
Język oryginału: angielski
Czas trwania: 92
minuty
Reżyseria: Morgan
Spurlock
Scenariusz: brak
Budżet: 10 000
000 $
Opis fabuły (wg CinemaCity):
Młodość, charyzma i niesamowity talent – to może być tylko
One Direction. Film o 5 zwykłych chłopakach, którzy niemal z dnia na dzień
podbili serca milionów nastolatków.
„This Is Us” – to
film, który opowiada niezwykłą historię drogi do sławy 5 brytyjskich
nastolatków – Nialla, Zayna, Liama, Harry’ego i Louisa. Od ich skromnych
początków w rodzinnych miejscowościach, przez udział w brytyjskim X-Factorze,
podboju świata i występie w słynnej londyńskiej O2 Arena. Reżyserem filmu jest
nominowany do Oscara Morgan Spurlock – autor kultowych dokumentów „Super Size
Me” i „Comic Con Epizod V: Fani kontratakują”.
Moja opinia:
Jako że zespół One Direction bardzo lubię, sama informacja o
tym, że do kin trafi ich film biograficzny wywołała we mnie pozytywne emocje.
Film zobaczyłam premierowo w kinie oraz także kilka razy w domu na DVD. Stał on
się czymś, co biorę w ręce, kiedy czuję, że brak mi wiary w siebie lub
cokolwiek innego, sprawiającego, że nie jestem taka, jaka powinnam być.
Chłopcy pokazują w filmie, że ich niemały sukces w żaden
sposób nie jest chwytem marketingowym. Sam brak scenariusza potwierdza fakt, że
na ekranie są stuprocentowo naturalni. Na filmie możemy ujrzeć sceny prosto z
ich życia: sposób, w jaki spędzają wolne dni oraz jak pracują w pocie czoła.
Spotkania z rodziną stały się dla nich teraz świętem, a jak przyznają ich mamy:
czasami nie wiedzą nawet, w jakim miejscu na świecie są ich dzieci. Chłopy
pokazują, jak starają się – mimo braku czasu – utrzymywać kontakty z bliskimi.
Obserwujemy, jak z piątki nieznajomych dla siebie nastolatków stają się piątką najdroższych
na świecie braci.
W filmie nie zabrakło również osób, które przyczyniły się do
tego, że są znani na całym świecie, i chodzi mi tu nie tylko o management, ich
mentora – Simona Cowella, wytwórnię, tekściarzy czy producentów, ale o
największą grupę całego wsparcia: fanów.
Fani One Direction to Directioners, a w filmie znalazło się
miejsce również dla nich: powiedziałabym nawet, że są jednym z głównych tematów
produkcji. Na ekranie widzimy relację między chłopcami, a ich fanami, widzimy
wzajemny szacunek i oddanie. Szczególnie ujmująca jest scena, kiedy Liam macha
do fanów stojących pod areną w Weronie. To dobry przykład na to, jak wielu
wielbicieli ma zespół i jak bardzo prawdziwi są w tym, co robią.
Ale film to nie tylko fani, osoby przyczyniające się do
rozwoju zespołu, ich rodziny, ani relacje między członkami. To całe ich życie.
Życie zespołu, który przegrał X-Factor, ale zaczyna powoli wygrywać świat.
Zmierzamy się z trudnościami na drodze do ich sukcesu,
możemy poczuć to, co czują oni.
Film jest w stu procentach prawdziwy i nie ma w nim żadnego
fałszu. Nie jestem tu stronnicza!
Sądzę, że warto go obejrzeć i przez to zmienić swoją –
bardzo często błędną – opinię na temat zespołu, wykreowaną przez plotki niosące
się po całym internecie.
Skoro One Direction na filmie – oraz w życiu codziennym –
pokazują nam prawdziwych siebie i są szczerzy wobec nas, to dlaczego my mamy
odwdzięczać się czym innym?
Moja ocena: 10/10
Recenzja filmu "Step Up: All In 3D" by Carolle
*odnoszę się do 5. części tej serii*
Oryginalny tytuł: Step
Up: All In 3D
Gatunek: Muzyczny,
Dramat, Romans
Rok produkcji: 2014r.
Data premiery za
granicą: 10 lipca 2014r.
Data premiery w
Polsce: 18 lipca 2014r.
Kraj produkcji: Stany
Zjednoczone (USA)
Język oryginału: angielski
Czas trwania: 112
minut
Reżyseria: Trish
Sie
Scenariusz: John
Swetnam
Budżet: 98 000
000 $ (na wszystkie pięć części)
Kontynuacja: Step
Up: All In 3D jest kontynuacją poprzednich czterech części serii
Opis fabuły (wg Cinema City):
Bohaterowie
najbardziej roztańczonej serii w historii kina powracają, by zmierzyć się o
tytuł najlepszych na świecie. Stawką jest lukratywny kontrakt w najlepszym
klubie Las Vegas.
Do rywalizacji we
wnętrzach luksusowego hotelu Valhalla w Las Vegas przystąpią uwielbiani przez
widzów uczestnicy wcześniejszych tanecznych turniejów: Sean (Ryan Guzman),
Andie (Briana Evigan), Moose (Adam Sevani), Jenny Kido (Mari Koda), Eddy (Misha
Gabriel), Camille (Alyson Stoner), Jason (Stephen 'tWitch' Boss), Hair
(Christohper Scott), Monster (Luis Rosado), Vladd (Chadd Smith) i bliźniaki
Santiago (Martin Lombard i Facundo Lombard). Wszyscy oni sprawią, że parkiety
Miasta Grzechu rozgrzeją się do czerwoności.
Zamienią Las Vegas w
Miasto Zmysłów.
Moja opinia:
Nigdy nie byłam fanką filmów muzycznych, które mają głównie
artystyczne podejście do rzeczywistości. Wcześniej nie zdarzyło mi się, abym
obejrzała film opowiadający o tańcu.
Step Up: All In to piąta część serii owych filmów. Idąc do
kina, aby obejrzeć roztańczoną opowieść na dużym ekranie wraz z moją
przyjaciółką, nie miałam pojęcia, o czym będzie film, ponieważ nie oglądałam
czterech poprzednich części. Do obejrzenia go zachęciła mnie moja przyjaciółka
i poszłam głównie tylko za jej namową.
Z początku nie potrafiłam zapamiętać, kto jest kim i jak się
nazywa. Dlatego też moja towarzyszka co chwilę dopowiadała parę słów o
bohaterach. Okazało się, że nie są to przypadkowi tancerze – każdy z nich
wystąpił już wcześniej w jakiejś z części serii Step Upów.
Może fabuła filmu była dość oklepana, bo cały konkurs dla
tancerzy, wątek miłosny i przymusowa rywalizacja między przyjaciółmi nie jest
czymś niezwykłym, ale mimo to bardzo spodobały mi się wydarzenia wyświetlone na
wielkim ekranie w kinie. Od początku mogłam zauważyć pasję, z jaką mieli do
czynienia tancerze i wszystkie emocje, które przekazywali mi, będąc na
parkiecie.
Miałam „gęsią skórkę”, kiedy pod koniec filmu Ekipa oraz
LMNTRIX złączyli swoje siły, aby NIE wygrać konkurs, a po prostu przeżyć
najlepszą noc w swoim życiu, dobrze się bawiąc i po prostu… tańcząc. Pokazali
na co ich stać, niektórzy przełamali swoje lęki albo zmienili sposób myślenia
na lepszy.
Film „Step Up: All In” był najbardziej pozytywnym filmem,
jaki miałam okazję zobaczyć w ciągu ostatniego czasu. Pasja, przyjaźń, miłość –
chyba wszyscy tego pragniemy, prawda?
Moja ocena: 10/10
Recenzja serialu "Pamiętniki Wampirów" by Carolle
*zwiastun 1. sezonu*
Tytuł: Pamiętniki Wampirów
Oryginalny tytuł: The Vampire Diaries
Gatunek serialu: Dramat, Horror, Romans, Fantasy, Akcja
Lata produkcji: od 2009
Data premiery za granicą: 10 września 2009
Data premiery w Polsce: 2 listopada 2009
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone (USA)
Język oryginału: angielski
Czas trwania: ok. 41 minut
Scenariusz: Julie Plec, Kevin Williamson, Caroline Dries (oraz inni)
Na podstawie: seria książek „Pamiętniki Wampirów” L. J. Smith
Ilość sezonów: 5 (zbliża się premiera szóstego)
Opis fabuły (wg Filmweb):
Po niemal półtora wieku Stefan Salvatore powraca do swojego rodzinnego miasteczka. Poznaje tam Elenę. Jej twarz do złudzenia przypomina wampirzycę, która uczyniła go nocnym łowcą. Do miasteczka powraca również brat Stefana - Damon. Niezwykły plan, który Damon zamierza wprowadzić w życie odkryje tajemnice z przeszłości oraz pociągnie za sobą wiele ofiar, gdyż powiedzenie "dążyć do celu po trupach" traktuje on wyjątkowo dosłownie. Oprócz Eleny, Stefana i Damona poznajemy również innych mieszkańców miasteczka Mystic Falls. Jeremy, młodszy brat Eleny, którego rozpacz po tragicznej stracie rodziców popycha w kierunku narkotyków. Matt, który pomimo iż nie może zaakceptować faktu, że jego związek z Eleną rozpadł się, nadal stara się być jej przyjacielem. Bonnie, która przypadkiem odkrywa iż ma zdolności magiczne. Caroline, beztroska blondynka, która choć nikogo i niczego nie potrafi traktować poważnie, w skrytości ducha marzy by stać się kimś lepszym, aby zasłużyć na miłość. Tyler, który choć wychowany został w szanowanej rodzinie nie potrafi okazywać szacunku zarówno własnej dziewczynie, jak i kolegom. W żyłach każdego z nich płynie krew ich przodków, którzy w 1864 roku znali wampirzycę Katherine i braci Salvatore.
Moja opinia:
Serial poleciła mi moja przyjaciółka, która była jego fanką
już od dobrych dwóch lat, kiedy ja się o nim dowiedziałam. Były to akurat
wakacje, więc pomyślałam: dlaczego mam nie obejrzeć, skoro jest tyle wolnego
czasu? I właśnie w ten sposób się wciągnęłam.
Pierwszych odcinków nie pamiętam już zbyt dobrze, bo
oglądałam jest już dawno temu, ale wiem, że z początku w ogóle nie przypadły mi
do gustu. Nawet fabuła wydała mi się skądś znajoma. Akcja biegła szybko,
pocałunek głównych bohaterów wydarzył się już w pierwszych odcinkach. Oprócz
tego imprezy i normalne życie kilku nastolatków – to było to, co serial
ofiarował na początku.
Jednak potem to poszło „tak po prostu”, fabuła stawała się
coraz bardziej poplątana, dużo wątków zmieszało się ze sobą, aktorzy grali
coraz lepiej, a akcja zwolniła, mimo że wciąż coś się działo.
Potem do gry weszły wampiry, a główna bohaterka będąca
człowiekiem, wciągnęła się w inny, tajemniczy i nieznany dla niej świat.
Oglądając serial, wciąż towarzyszy nam uczucie niedosytu.
Chcemy więcej i więcej, przez co oglądamy kolejne odcinki, aż w końcu jesteśmy
na bieżąco, a czas sprawia, że jeszcze bardziej się ekscytujemy, nie mogąc
doczekać się dalszego rozwoju akcji.
Patrząc na to teraz, kiedy skończyłam oglądać piąty sezon i
z utęsknieniem czekam na następny, nie widzę końca tej wspaniałej opowieści.
Coś nowego wciąż się pojawia, a fabuła mnie zaskakuje.
Próbowałam czytać książki, na podstawie których „Pamiętniki
Wampirów” ukazały się na ekranie, jednak we znaki daje się moje przywiązanie do
serialu, w którym dużo wątków jest całkowicie zmienionych. Po za tym, nie za
bardzo podoba mi się styl pisania autorki serii, jednak to już jest tylko moja
opinia.
Za to gorąco polecam serial. I warto jest przetrwać pierwsze
dziesięć odcinków.
Moja ocena: 9/10
Recenzja serialu "Pierwotni" by Carolle
*zwiastun 1. sezonu*
Tytuł: Pierwotni
Oryginalny tytuł: The Originals
Gatunek serialu: Dramat, Horror, Fantasy
Lata produkcji: od 2013
Data premiery za granicą: 25 kwietnia 2013
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone (USA)
Język oryginału: angielski
Czas trwania: ok. 40 minut
Reżyseria: Chris Grismer, Ashley Lyle, Bart Nickerson (i inni)
Scenariusz: Julie Plec, Michael Narducci, Ashley Lyle (i inni)
Ilość sezonów: 1 (zapowiedziana została kontynuacja)
Opis fabuły (wg Filmweb):
Opowieść o
najstarszej rodzinie wampirów na świecie, która zobowiązała się przed wiekami
pozostać na zawsze razem. Klaus (Joseph Morgan), pół wampir, pół wilkołak,
powraca do Nowego Orleanu – miasta, które wraz z najbliższymi wybudował
kilkaset lat temu. Spotyka się z Marcelem (Charles Michael Davis) posiadającym
całkowitą kontrolę nad mieszkańcami. Dowiaduje się także, że Hayley (Phoebe
Tonkin) przebywa we francuskiej dzielnicy, poszukując wskazówek dotyczących
historii jej rodziny.
Moja opinia:
„Pierwotnych” postanowiłam zacząć oglądać po sukcesie
„Pamiętników Wampirów”, gdzie już wcześniej poznałam rodzinę najstarszych
wampirów na świecie. Serial jest dopiero świeży, ponieważ ma tylko jeden sezon,
lecz na pewno jest warty tego, aby go obejrzeć.
Fabuła, podobnie jak w „Pamiętnikach Wampirów” jest bardzo
konkretnie rozbudowana. Kto został wielbicielem serii L. J. Smith, na pewno
zakocha się również w „Pierwotnych”.
Cała akcja rozgrywa się w Nowym Orleanie, który kiedyś był
domem najstarszej rodziny wampirów na świecie, a teraz Pierwotni postanowili go
odzyskać i zgodnie z obietnicą złożoną sobie przed wiekami, chcą pozostać na
zawsze razem.
Jednak sprawy się skomplikują, a przed wampirami staną nowe
kłopoty – z początku będą mieli do czynienia z Marcelem, wampirem, którego
życie zmienił na lepsze Klaus, a potem również z czarownicami i wszystkim
innym, co pociągnie się wraz z dalszą akcją. Do tego w końcu dojdzie również
Hayley, bo okaże się, że nosi ona w sobie dziecko Klausa.
Przed rodzeństwem Pierwotnych stanie dużo ciężkich decyzji,
a odzyskanie domu rodzinnego będzie o wiele trudniejsze niż myśleli. Możliwe,
że będą musieli się rozdzielić, tym samym nie dotrzymując złożonej sobie
obietnicy.
Serial jest pełen ciekawych wątków i niespodziewanych
zwrotów akcji. Bohaterowie zostali przedstawieni co najmniej po królewsku, jak
prawdziwa, najstarsza, najsilniejsza i najbardziej wpływowa rodzina wampirów na
świecie.
Już zapowiedziano, że pojawi się drugi sezon tej wspaniałej
opowieści, więc czekam na niego z niecierpliwością. A wam wszystkim polecam
„Pierwotnych”. Naprawdę warto!
Moja ocena: 8/10
Recenzja serialu "Słodkie Kłamstewka" by Carolle
*zwiastun 5. sezonu*
Tytuł: Słodkie Kłamstewka
Oryginalny tytuł: Pretty Little Liars
Gatunek serialu: Dramat, Thriller
Lata produkcji: od 2010
Data premiery za granicą: 8 czerwca 2010
Data premiery w Polsce: 16 lipca 2011
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone (USA)
Język oryginału: angielski
Czas trwania: 43 min. – 45 min.
Reżyseria: Norman Buckley, Elodie Keene, Liz Friedlander (i inni)
Scenariusz: Bryan M. Holdman, Maya Goldsmith, Tamar Laddy (i inni)
Na podstawie: seria książek „Słodkie Kłamstewka” Sary Shepard
Ilość sezonów: 5
Opis fabuły (wg Wikipedia):
Rosewood to małe
miasteczko – nikt nie podejrzewał, że kryje ono tak wiele tajemnic. Te
najgorsze należą do grupy najładniejszej dziewczyny w mieście – Alison.
Członkiniami są: Aria, Spencer, Hanna i Emily . Alison, liderka grupy, zniknęła
w tajemniczych okolicznościach, a reszta dziewcząt przysięgła, że nigdy nie
wyjawią co tak naprawdę się wtedy stało. Sekret miał zacieśnić ich więzi,
jednak staje się odwrotnie. Po roku, dziewczyny zaczynają dostawać wiadomości
od "A" zawierające informacje, o których wiedziała tylko Alison. Jest
to tym bardziej przerażające, że pierwszą wiadomość SMS otrzymały w dniu
pogrzebu Alison. Ktokolwiek wysyła wiadomości, zdaje się znać wszystkie ich
sekrety, prześladuje je i obserwuje każdy ich ruch. Dziewczyny ponownie się
zaprzyjaźniają. Jednak czy przyjaźń przetrwa pomimo, że ich mroczne sekrety,
które są śmiertelnie niebezpieczne, mogą zostać wydane w każdej chwili?
Moja opinia:
Z serialem spotkałam się w zeszłoroczne wakacje, kiedy jedna
z moich znajomych – wierna fanka kłamczuch – przesłała mi link do pierwszego z
wielu odcinków opowieści. Uznałam, że jeśli obejrzę to nic się przecież nie
stanie i w ten sposób się zakochałam.
Bardzo spodobała mi się fabuła. Lubię oglądać seriale i
filmy, które nigdy nie stoją w miejscu z akcją. A w tym przypadku było to praktycznie
niemożliwe.
Scenarzyści - na podstawie książek Sary Shepard - przedstawiają
nam życie pięciu zwyczajnych nastolatek, które zmienia się w koszmar, kiedy
jedna z nich ginie w nieokreślonych okolicznościach.
Po pewnym czasie zaczynają one dostawać tajemnicze smsy od
kogoś, kto podpisuje się jako „A”. Z początku myślą, że może to być Alison –
ich zaginiona przyjaciółka, jednak niedługo potem treść smsów nabiera innego
kształtu i wtedy są już pewne: ktoś je prześladuje.
Hanna, Aria, Spencer i Emily prowadzą niespokojne życie, na
sumieniu mając śmierć Alison, która spowodowała, że oddaliły się od siebie.
Smsy od „A” na nowo sprawiają, że dziewczyny stają się sobie bliskie i razem
próbują dowiedzieć się, kim jest ich nadawca.
Serial jest bardzo nieprzewidywalny, dziewczyny wciąż
natrafiają na nowe ślady, co bardzo często kończy się dla nich z niekorzyścią.
Ale jedno wciąż pozostaje niezmienne: nigdy nie przestają szukać.
W końcu przychodzi czas, kiedy wszystko zmienia swój tor, a
one muszą zacząć podejmować trudne decyzje. Dzieje się wiele niedobrych rzeczy.
To kiedyś musi się przecież skończyć.
Ale czy się skończy? Obejrzałam już cztery pełne sezony i
zaczęłam również piąty. Mimo że przyjaciółki trafiają na tysiące przeróżnych
tropów, nigdy nie kończy się to sukcesem.
Oprócz tego, do tej pory myślano, że Alison nie żyje. Nagle
wszyscy dowiadują się, że to nieprawda. A w mieście wciąż umierają kolejni
ludzie. Co będzie dalej? Tego nie wiem. Ale nie mogę doczekać się, aż w końcu
wyjdzie na jaw kim jest „A” i jaki cel ma w prześladowaniu dziewczyn. Bardzo
polecam ten serial, szczególnie na bezsenne noce.
Moja ocena: 10/10
Ocena Specjalna: Ocena bloga Honoraty HONEY Skarbek by Carolle
Oceniająca: Carolle
Autor: Honey
Kim jest Honey i skąd się wzięła?
(wg. Wikipedia)
Honorata HONEY Skarbek
to urodzona w Zgorzelcu dwadzieścia dwa lata temu (23.12.1992r.) polska
wokalistka, autorka tekstów i bloggerka modowa.
Jako wokalistka, zadebiutowała albumem „Honey” wydanym 28
marca 2011 roku, z którego pochodzą przeboje „No One”, „Runaway” i „Sabotaż”. Wystąpiła
jako support podczas pierwszego koncertu Justina Biebera w Polsce, który odbył
się 25 marca 2013 roku w łódzkiej hali Atlas Arena. 16 kwietnia 2013 roku odbyła
się premiera drugiego albumu studyjnego wokalistki pt. „Million”, który
promowany był singlami „LaLaLove”, „Nie powiem jak” i „Insomnia”. Chwilę potem piosenkarka stworzyła własną
kolekcję ubrań, również pt. „Million”.
14 lipca 2014 roku wydane przez piosenkarkę albumy „Honey” i
„Million” pokryły się złotem.
Pierwsze wrażenie 5/10
Kiedy patrzę na bloga po raz pierwszy, zauważam okładkę
singla „GPS”, która jest nagłówkiem i reklamą teledysku jednocześnie. Ciekawie.
Bardzo lubię Honey, jako człowieka i jako artystkę, lubię
jej piosenki, lubię słuchać przeprowadzanych z nią wywiadów, ponieważ mówi
mądrze, a przynajmniej tak mi się zdaje, dlatego do czytania jej zapisków na
blogu podchodzę z zapałem. Nawet wybaczam bardzo ubogą szatę graficzną witryny.
Myślę sobie, że może Honey nie wie, jak urozmaicić bloga graficznie. Wtedy też
uznaję, że nikt nie jest we wszystkim dobry i całkiem ją rozumiem, szczególnie,
że ja również z grafiką się nie koleguję. Jednak potem patrzę na to z drugiej
strony: skoro nie umie, to czemu nie zleci tego komuś innemu? Bogata, sławna,
kobieta ze znajomościami (i pieniędzmi, które może wydać na grafika)… I w końcu
nie wiem, dlaczego blog został pozostawiony w takim stanie. Dochodzę do
wniosku, że ważniejsza jest dla niej treść, niż dbałość o szczegóły — nie mam
nic przeciw temu, jednak mam nadzieję, że osoby wchodzące na jej bloga również
nie są przeciw i zatrzymują się na tej stronie dłużej.
Oryginalność? Na pewno nie w grafice. Ale przekonam się,
kiedy przeczytam parę postów.
Adres bloga, tak samo jak jego tytuł mówią nam o tym, że
jest to oficjalna strona Honoraty HONEY Skarbek. Mam nadzieję, że wszystkie
notki pisze sama wokalistka — przecież nie zajmuje się tylko śpiewaniem, jest
także bloggerką.
W oczy rzuca mi się duża reklama, która po wejściu na bloga
wyskakuje na mój ekran i totalnie wszystko mi zasłania. Kiedy ją skasuję,
zauważam kolejne — te są już mniejsze, ale nie da się ich usunąć. Wcale a wcale
mi się to nie podoba.
Szata graficzna 3/10
Wiele o szablonie czy grafice bloga powiedzieć nie mogę. Tło
jest białe, nudne, napisy czarne, zwykłe, a jedynym urozmaiceniem są zdjęcia
dodawane przez bloggerkę. Za nagłówek służy okładka singla „GPS”, która promuje
niedawno opublikowany wideoklip do tejże piosenki. Brak jakichkolwiek barw
nadrabia ogrom informacji, które w postach przekazuje Honey. Rozumiem, że tak
mała dawka grafiki jest nadrabiana przez treść. I chyba nawet o to chodzi na
blogach artystów — przecież fani nie wchodzą na tę witrynę, aby podziwiać
piękny szablon. Chcą za to faktów, nowości, informacji… i to też dostają. Mnie
nie za bardzo się to podoba, jednak to tylko moja opinia, bo każdy ma inny
gust, a o gustach się nie dyskutuje. Jestem perfekcjonistką, więc gdyby to był
mój blog, dodałabym chociaż jakąś ramkę, wyróżniłabym tytuły postów, zrobiłabym
Menu, zmniejszyła i obrobiła zdjęcia,
cokolwiek.
Mimo wszystko, wygląd nie przeszkadza w czytaniu i nie kłuje
w oczy. Nagłówek nie zachęca mnie do czytania bloga, zresztą i tak wcale nic mi
o nim nie mówi. Przesadą są dla mnie aż cztery(!) reklamy o singlu oraz jego
nowym teledysku. Jeśli ktoś zobaczy jedną, to pewnie go obejrzy, a dwie to już
w ogóle. W takim razie po co jeszcze kolejne?
Blog nie jest przepełniony dodatkami, choć kilka ciekawych
się na nim znajduje. Minusem są reklamy, których na blogu jest multum! Ale
każde kliknięcie w reklamę to pieniądze, prawda?
Treść 30/30
Nie spotkałam się jeszcze z żadnym blogiem artysty, który
pisałby na marne — zawsze znalazło się jakieś grono odbiorców, którzy doceniali
zaangażowanie, talent lub po prostu sposób bycia takiego artysty. Tym razem
również nie zmieniam zdania: skoro blog Honey uzyskał około stu milionów
wyświetleń od rozpoczęcia swojej działalności, nie mogę powiedzieć, że pisanie
go było złym pomysłem.
Podczas czytania zauważyłam, że posty pisze sama wokalistka.
To duży plus dla takiej strony, no bo ile gwiazd nie wolałoby wynająć kogoś do
uzupełniania bloga przy tak dużym natłoku innej pracy?
Artystka przekazuje poprzez notki dosłownie wszystko. Fani,
jak i również ludzie nowi na jej stronie mogą dowiedzieć się o niej
wszystkiego. Honey opowiada o różnych doświadczeniach — w życiu prywatnym, jak
i również na planie, w studiu czy na koncertach i różnych, innych spotkaniach.
Opisuje swoje emocje, z precyzją przekazuje uczucia, a co najważniejsze: wyraża wdzięczność. I nie zrobiła tego
raz czy dwa — wciąż można zauważyć jej podziękowania dla wszystkich, którzy w
jakikolwiek sposób pomogli jej w podróży, jaką teraz odbywa i w spełnieniu
marzeń. Kontakt wokalistki z fanami jest niesamowity.
Każda notka bogata jest w zdjęcia, czasami również filmiki,
a dla umilenia czasu lub zdobycia jakiejś nagrody związanej z artystką — konkursy.
Dużo rozmyślań, refleksji i rad, a także humoru.
Styl pisania Honey jest dosyć zwyczajny, lecz nie
spodziewajmy się żadnych rewelacji po kimś, kto pisze jedynie informacyjnie,
robiąc to w przerwie między sesją zdjęciową a nagrywaniem nowego materiału
muzycznego w studiu. Dobre jest to, że artystka nie popełnia wielu błędów, mimo
tego że jej praca nie polega na byciu olimpijczykiem z języka polskiego (mając
na myśli oczywiście śpiew, nie pisanie piosenek)!
Zrozumiałam cały tekst bez pomocy jakiegokolwiek słownika
czy Wikipedii, a czytało mi się naprawdę bardzo przyjemnie. Dobrze jest czasami
poczytać o życiu człowieka z publiczną pracą, który cię inspiruje (albo dopiero
ZAinspiruje!).
Poprawność 19/30
Notki oceniane pod względem poprawności: „Zaczynamy!”, „Wyniki
konkursu”, „Rimmel”, „Sopot Muzodajnia Gwiazd” oraz „Taniec z gwiazdami”.
Błędów nie było zbyt dużo i nie rzucały się one w oczy
(chyba że mówimy o nieszczęsnym „dziękuje”, choć powinno być „dziękuję” – to
się w oczy rzuca!), a na pewno nie czytało mi się przez nie gorzej.
Autorka często zapomina o „ę”, którego używamy,
mówiąc/pisząc w pierwszej osobie liczby pojedynczej (np. „kupuję”, a nie „kupuje” – „kupuje” jest do osoby trzeciej l. poj.).
Czasami zdarzyło się, że połknęła również przecinek lub nie postawiła spacji
między wyrazem a myślnikiem.
*Ortografia 6/10
Zaczynamy!
…zamieszczając tu zdjęcia ciuchów, które kupuje… = „kupuję”
Wyniki konkursu
…dlatego też przeznaczyłam więcej płyt właśnie na tą
kategorię. = „tę” kategorię
Oczywiście dziękuje za każde zgłoszenie, bo to co pisaliście
i przesyłaliście w swoich meilach dla mnie było naprawde cudowne! = „dziękuję” i „naprawdę”
*Interpunkcja 6,5/10
Zaczynamy!
Postaram się Wam również zaprezentować to o co wiele razy
mnie prosiliście- moje "modowe" poczynania… = przecinek przed „o”,
spacja między „prosiliście” a myślnikiem (myślnikiem,
a nie dywizem!)
Wyniki konkursu
Cześć cześć! = przecinek po pierwszym „cześć”
Rimmel
…na którym uczestnik konkursu będzie wybijał rytm używając
kosmetyków. = przecinek przed „używając”
Sopot Muzodajnia
Gwiazd
Po występie zamówiliśmy z ekipą trzy wielkie pizze wypiliśmy
kilka drinków… = przecinek przed „wypiliśmy”
Taniec z gwiazdami
Jak zapewne niektórzy z Was wiedzą, a inni zaś nie-
zdecydowałam się na wzięcie udziału… = spacja między „nie” a myślnikiem
Wydaję mi się również, że taniec, śpiew i muzyka, tworzą
nieodzowną całość, także nie wybiegam zbyt… = bez przecinka po „muzyka”
Dodatki 15/15
Na blogu znajduje się kilka ciekawych zakładek, a są to
dokładnie: „Teledyski”, czyli miejsce, gdzie znajdziemy wszystkie nakręcone
przez wokalistkę wideoklipy; „Biografia”, gdzie możemy uzyskać kilka
najważniejszych informacji o karierze Honey; „Dyskografia”, która zaopatrzona
jest w dwie płyty, „Honey” oraz „Million”; „Koncerty” — lista wszystkich jak
dotąd zagranych przez artystkę występów; „Kontakt/Współpraca”, gdzie znajdziemy
adresy mailowe managera i Honey oraz telefon do managementu; „Dzwonki” —
czasoumilacze do ściągnięcia z piosenkami wokalistki oraz „C-THRU”, czyli
trochę o marce, której Honey jest ambasadorką i konkursach z nią związanych.
Jest też kilka dodatków po lewej stronie bloga: reklama
najnowszego singla wokalistki „GPS” oraz jego teledysk, Newsletter, krótka
informacja o Honey, tłumacz Google, lista koncertów, reszta teledysków,
Honorata Skarbek na Facebooku i Instagramie, linki oraz archiwum bloga.
Wszystkie linki i odnośniki działają prawidłowo, są
poukładane, a wzięte w całość wyglądają estetycznie. Nie ma zbędnych zakładek.
Szczególnie spodobała mi się podstrona „Biografia”, ponieważ
dowiedziałam się tam o kilku naprawdę ciekawych rzeczach, oczywiście wcześniej
mi nieznanych i jestem pod wrażeniem sukcesów Honey!
Mowa końcowa:
Dodatkowe punkty od oceniającej: 10/10 punktów
Najbardziej spodobało mi się to, w jaki sposób wokalistka
pisze o swoim życiu, jak opowiada o tym, co ją spotyka. Przekazuje dużo
wspaniałych emocji i jest w nich wszystko: od radości, przez wzruszenie, po
złość. Zawsze dodaje zdjęcia swoich modowych stylizacji, łapie duży kontakt z
fanami i opowiada im o różnych ciekawostkach. Organizuje także konkursy!
Ponadto dzieli się swoją muzyką, powiedziałabym nawet, że całą sobą.
Jedyne, co nie przypadło mi do gustu to grafika bloga,
która, cóż, jest naprawdę dość uboga. Do tego mnóstwo reklam! Jest kilka
rzeczy, które ja na miejscu Honey bym zmieniła, lecz zostawmy to jej. Może
kiedyś pomyśli o tym, aby coś zmienić?
Honey spotkałam w swoim życiu dwa razy. Pierwszy raz na
koncercie Justina Biebera, kiedy zobaczyłam ją w pomieszczeniu z barem dla
VIPów, zaraz po jej występie na scenie. Nie dużo osób miało VIPowskie bilety,
więc nie było tłumów — z czego oczywiście skorzystałam, podchodząc do niej,
robiąc zdjęcie i chwilę rozmawiając. Drugi raz byłam na jej koncercie w Galerii
Jurajskiej w Częstochowie, po występie rozdawała autografy, ale mimo że było
mnóstwo osób, to przepchnęłam się do stoliczka, przy którym siedziała, zrobiłam
zdjęcie, wzięłam podpis i znów udało mi się zamienić z nią parę słów. Przy obu
spotkaniach okazała się być fantastyczną i szczerą osobą, kochającą swoją
pracę. Była miła, sympatyczna i chociaż już przy drugim spotkaniu trochę zmęczona,
to wciąż z uśmiechem na ustach i pozytywną energią w sobie! Za to ją uwielbiam.
Już na koncercie mówiłam jej, że zasłużyła na to, aby
osiągnąć tak wielki sukces i życzyłam jej powodzenia w dalszej przygodzie z
muzyką. Teraz również jej tego życzę, ale nie tylko w kwestii śpiewania, a
pisania również!
Łącznie punktów: 82/105
Ocena:
ok. 78% czyli Mocna Czwóra!
Poniżej po raz kolejny przedstawiamy plan na urodziny ↓
1. Dzień = Rys historyczny + IS w liczbach + Film o ISie
2. Dzień = Wywiady z członkami załogi
3. Dzień = Energylandia - opis wyjścia i atrakcji + groupon.pl - oszustwo czy naprawdę niższe ceny? Sprawdzenie.
4. Dzień = Grafika + Instrukcje
5. Dzień = TU JESTEŚ
6. Dzień = Zwiastuny
7. Dzień = Zabawy + Artykuły + Wiersze + Rymowanki + Rozwiązanie zabawy z Sekretnymi Stronami
Jeśli nie macie nas jeszcze dość polećcie IS na swoim blogu. Wystarczy, że umieścicie na nim nasz button. Znajdziecie go w zakładce „Button”. Jeśli zaś chcecie, aby ktoś z waszych czytelników przyłączył się do świętowania, możecie wrzucić do siebie także button urodzinowy ↓
Wskazówka do znalezienia kolejnej Sekretnej Strony:
Tyle już tych ocen było,
jeśli też chcesz jedną byłoby nam miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz